Bartłomiej Misiewicz o tekście „Sieci” nt. podejrzeń CBA wobec PGZ: to szkalujący paszkwil, będą konsekwencje prawne
Były rzecznik prasowy i szef gabinetu politycznego w MON-ie Bartłmiej Misiewicz zapowiedział konsekwencje prawne wobec dziennikarzy „Sieci” (Fratria) Marka Pyzy i Marcina Wikło. Powodem jest ich tekst o podejrzeniach CBA przy kilku zleceniach Polskiej Grupy Zbrojeniowej, w których Misiewicz miał brać udział.
Zapowiedź Misiewicza dotyczy artykułu Marka Pyzy i Marcina Wikło „Tak CBA łapie swoich” promowanego na pierwszej stornie nowego wydania „Sieci”. Dziennikarze opisują w tekście działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego dotyczące spółek państwowych już tym, jak kierowanie nimi przejęły osoby wybrane po objęciu władzy przez PiS.
Według CBA Misiewicz był w sieci oplatającej PGZ
Autorzy artykułu opisują szczegółowo zawiadomienie CBA do prokuratury dotyczące kilku umów zawartych przez Polską Grupę Zbrojeniową ze Stowarzyszenie dla Dobra Rzeczpospolitej (SdDR) w połowie 2016 roku. Śledczy wyrażają w dokumencie szereg zastrzeżeń do tej współpracy. I tak pierwsza umowa miała dotyczyć szkoleń z zakresu CSR, które wyceniono bardzo wysoko i nie wykonano ich do kwietnia 2017 roku. Jednocześnie PZG zawarł ze stowarzyszeniem umowę na identyczną kwotę na wsparcie koncertu w Warszawie z okazji 40-lecia KOR-u. Firmie zaproponował to Bartłomiej Misiewicz, wówczas rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej i szef gabinetu politycznego ówczesnego ministra Antoniego Macierewicza. CBA zabezpieczyło dokumentację spotkań w tej sprawie z udziałem przedstawicieli MON-u (m.in. Misiewicza), PGZ i Dowództwa Garnizonu Warszawa.
Według CBA wniosek o wsparcie koncertu został zaakceptowany przez władze PZG dwa tygodnie po tym, jak się odbył. Ponadto impreza miała bardziej kameralny charakter niż planowano. Rada nadzorcza zgodziła się na to dofinansowanie dopiero na początku września 2016 roku, kiedy przez krótki okres jej członkiem był Bartłomiej Misiewicz (został odwołany po fali krytyki, kiedy okazało się, że spółka zmieniła statut, żeby pozwolić na członkostwo w radzie nadzorczej osobom, które tak jak Misiewicz nie mają wyższego wykształcenia).
PGZ zwarła też dwie inne umowy z SdDR. Jedna dotyczyła nadzoru nad organizacją koncertu z okazji jubileuszu KOR, z którą odpowiadało… SdDR. W drugiej chodziło o organizację wystawy w Kielcach, która według CBA mogła w ogóle się nie odbyć (PGZ poproszona przez śledczych o dokumentację tego wydarzenia przesłała zdjęcia, które zidentyfikowano jako zrobione na wystawie w Radomiu).
CBA zasugerowało prokuraturze, że zarzuty w tej sprawie można postawić czterem menedżerom PGZ, m.in. wiceprezesowi Radosławowi Obolewskiemu. Dziennikarze „Sieci” podali, Obolewski jest szefem Klubu „Gazety Polskiej” w Łomiankach, a jego żona jest właścicielką apteki, w której parę lat temu pracował Bartłomiej Misiewicz.
Śledczy opisali też zastrzeżenia co do współpracy PGZ z firmami Expo Mazury i El Padre w zakresie organizacji targów wojskowych ProDefense, które w 2016 roku odbyły się w Ostródzie.
- W toku kontroli uzyskano informacje o relacjach osobistych i spotkaniach pomiędzy osobami reprezentującymi podmioty biorące udział w organizacji i finansowaniu wydarzenia Pro Defense, tj. członkiem zarządu Expo Mazury Mirosławem Pietruchą, członkiem zarządu PGZ SA Radosławem Obolewskim oraz Bartłomiejem Misiewiczem - czytamy w zacytowanym w artykule fragmencie zawiadomienie CBA do prokuratury. Według śledczych „sposób przeprowadzenia wyboru wykonawców, niespójność i brak dokumentacji, fakt natychmiastowego przetransportowania środków finansowych do innych podmiotów oraz ich wysokość, a także zidentyfikowane powiązania personalne mogą wskazywać na celowe niekorzystne rozporządzenie majątkiem PGZ SA”.
Misiewicz: to szkalujący mnie paszkwil, będą konsekwencje prawne
Do artykułu Bartłomiej Misiewicz odniósł się w poniedziałek po południu na Twitterze. - W związku ze szkalującymi mnie treściami zawartymi w artykule „Tak CBA łapie swoich” w tygodniku „Sieci” informuję, że przedstawiony opis ma się nijak do rzeczywistości, a więc autorzy tego paszkwilu muszą się liczyć z konsekwencjami prawnymi - stwierdził.
W związku ze szkalującymi mnie treściami zawartami w artykule "Tak CBA łapie swoich" w @Tygodnik_Sieci informuję, że przedstawiony opis ma się nijak do rzeczywistości, a więc autorzy tego paszkwilu muszą się liczyć z konsekwencjami prawnymi.
— Bartłomiej Misiewicz (@MisiewiczB) 7 maja 2018
Przypomnijmy, że Bartłomiej Misiewicz w marcu br. ujawnił, że oprócz prowadzenia własnej działalności w zakresie public relations doradza zarządowi Telewizji Republika. Wcześniej Tomasz Sakiewicz zapowiadał, że Misiewicz będzie prowadził w stacji program o tematyce obronności.
W kwietniu ub.r., zaraz po odwołaniu z funkcji pełnionych w Ministerstwie Obrony Narodowej, Misiewicz został pełnomocnikiem zarządu ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Niektóre media podały, że miał zarabiać nawet 50 tys. zł miesięcznie, co Misiewicz natychmiast zdementował, zapowiadając pozwanie „Faktu” i „Rzeczpospolitej”.
Zatrudnienie Misiewicza w PGZ wywołało falę krytyki. W konsekwencji musiał on szybko odejść z firmy, a komisja powołana przez prezesa PiS wykluczyła go z partii, oceniając, że zajmował stanowiska publiczne, do których nie miał kwalifikacji.
Dołącz do dyskusji: Bartłomiej Misiewicz o tekście „Sieci” nt. podejrzeń CBA wobec PGZ: to szkalujący paszkwil, będą konsekwencje prawne