Dziennikarze i politycy razem na balu. Niestosowne kolegowanie się?
Nie można jednocześnie być twórcą i tworzywem, brak polityków z pewnością szybko udałoby się zrównoważyć obecnością innych dziennikarzy. Ale z drugiej strony - charytatywna idea wydarzenia jest ważniejsza niż dobór gości - obecność polityków i przedstawicieli biznesu na balu dziennikarzy komentują eksperci.
Tydzień temu w Auli Politechniki Warszawskiej odbył się XVII Charytatywny Bal Dziennikarzy. W wydarzeniu wzięło udział ponad 900 osób, a zebrano ponad 250 tys. zł - dzień na nartach z prezydentem Andrzejem Dudą został wylicytowany za 100 tys. zł.
Na Balu pojawili się politycy oraz biznesmeni. Nie wszystkim przedstawicielom branży podobało się, że na jednej imprezie dziennikarze bawili się z politykami. Zwolennicy przyjętej formy przekonują, że ważny jest charytatywny charakter imprezy, a w poprzednich latach na Balu również pojawiali się politycy.
- Szczytna idea i charytatywny cel przyciągają różne środowiska. Nie rozumiem zarzutów pod adresem Charytatywnego Balu Dziennikarzy dotyczących obecności przedstawicieli świata polityki na imprezie. Podnoszący je dziennikarze, komentatorzy i publicyści mają masę okazji by spotykać się z politykami i nie chodzi tylko o konferencje prasowe czy oficjalne uroczystości państwowe. Jeżeli ktoś się obawia, że wspólny taniec dziennikarzy i polityków sprawi, że dziennikarz będzie chodził na pasku polityka to mu się szczerze dziwię - wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl Mateusz Hładki, prezes Fundacji Charytatywny Bal Dziennikarzy.
>>> XVII Charytatywny Bal Dziennikarzy
Z uczestników Balu zakpił obecny w Auli Politechniki Warszawskiej Matthew Tyrmand, syn polskiego pisarza Leopolda Tyrmanda, który wrzucał na Twitter wykonane przez siebie selfie, na których pozował z dziennikarzami i politykami, m.in. z Moniką Olejnik, Piotrem Kraśką czy Hanną Gronkiewicz-Waltz. Fotografie podpisywał w niewybredny sposób, wywołując w ten sposób falę kpin z imprezy.
Dziennikarz Polsat News Marek Kacprzak jest zdania, że politycy nie powinni uczestniczyć w balu przeznaczonym dla dziennikarzy. Wynika to z jego podejścia do relacji z politykami.
- Uważam za niestosowne kolegowanie się, przyjaźnienie i utrzymywanie poza zawodowych relacji na linii dziennikarz - polityk - uważa Marek Kacprzak. - Jak wielokrotnie zapewniałem, nie znam się z żadnym czynnym politykiem na „Ty”. Dlatego dopóki politycy będą zapraszani na bal dziennikarzy, ja nie będę się tam pojawiał. Podobnie jak nie umawiam się z politykami na nieformalne spotkania w pubie, czy na niedzielne obiady u kogoś w domu. To są i powinny być dwa światy. Nie przekonują mnie argumenty, bo gdzieś tak jest... W kraju, gdzie nawet politycy decydują o tym, kto może pracować w mediach, a kto nie, tym bardziej takie "spoufalanie" w moim odczuciu nie powinno mieć miejsca - podkreśla.
Kacprzak zaznacza, że angażuje się w różne akcje charytatywne i społeczne, wie jak trudne jest zbieranie pieniędzy. Jego zdaniem, cel zawsze jest ważny, ale nie mniej ważny jest sposób jego realizacji.
- Nie tylko ja „bojkotuję” taką formę balu. Robi tak wielu innych dziennikarzy. Brak polityków z pewnością szybko udało by się zrównoważyć obecnością innych dziennikarzy. Jestem w stanie się założyć, że wynik finansowy wyszedłby mniej więcej taki sam. Czym innym jest bal charytatywny organizowany przez jakąś organizację, na którym spotkają się politycy i dziennikarze. Mogą wtedy nadal zachować „zawodowe” relacje. W tym wypadku dziennikarze są organizatorami i to oni decydują kogo zapraszają. I nikt nie udaje, że to miejsce na nieformalne wspólne zabawy i wspólne picie - przekonuje Marek Kacprzak. - Uczciwiej będzie jeśli każdy, kto przeszedł z politykiem na „ty”, każdy kto z nim wypił wódkę później w czasie wywiadu też był na „Ty”. Dziennikarzem się jest cały czas. Nie można nim przestać być na czas balu, zwłaszcza jeśli to Bal Dziennikarzy - zaznacza.
Wojciech Krzyżaniak, prowadzący „Program Telewizyjny” w TOK FM uważa, że każda forma fraternizowania się dziennikarzy z politykami jest niedopuszczalna.
- Nie można jednocześnie być twórcą i tworzywem, że pozwolę sobie skorzystać z „Rejsowego” cytatu. Charytatywny charakter imprezy, Balu dziennikarzy w najmniejszym stopniu nie wpływa na moją o nim opinię. Przecież podczas prywatnych spotkań rodzą się sympatie, antypatie i inne „atie”, które w pracy przeszkadzają. Po prostu - podkreśla dziennikarz TOK FM.
Krzyżaniak zastanawia się na tym, jaki Bal Dziennikarzy daje komunikat dla społeczeństwa. - Że to jedna wielka rodzina, która być może na wizji odgrywa różne rozdzierające sceny, ale tak naprawdę grają w jednej wspólnej drużynie, a całe dziennikarstwo polityczne, to jedynie element tej gry. Są setki sposobów na zbieranie pieniędzy w dobrym celu. Oczywiście może temu dobrze służyć również prostytucja, ale czy to jest ta forma najlepsza? No nie. Udział w takim balu od prostytucji oczywiście jest bardzo daleko, ale pewna niestosowność jest oczywista - ocenia Wojciech Krzyżaniak.
Prowadzący „Program Telewizyjny” wskazuje, że w kapitule Balu zasiadają „wyłącznie ludzie zaangażowani w dziennikarstwo polityczne”. - Nie ma tam ludzi od nauki, od kultury, ani nawet od sportu. Może dlatego, że oni po prostu robią swoje. Znane z telewizorów twarze, w pełnym przekonaniu, że tak wypada gibają się i klepią po ramionach - twierdzi Krzyżaniak. - A na koniec słyszę w „Faktach” TVN, że to była impreza, podczas której „spotkały się gwiazdy mediów, polityki i szołbiznesu” - dodaje.
Inne zdanie mają redaktorzy naczelni głównych polskich tabloidów. Sławomir Jastrzębowski z „Super Expressu” stwierdza, że interesy dziennikarzy i polityków czasem się stykają, czasem pokrywają, ale najczęściej są całkowicie rozbieżne.
- Krytykowanie dziennikarzy, że piją, czy bawią się z politykami to jednak dziecinada. Ci politycy są naszymi informatorami, chociaż oczywiście, jak każdy informator mają przy okazji przekazywanych informacji swoje sprawy do załatwienia i o tym należy pamiętać. Bo my nie służymy do załatwiania ich spraw. Trzeba też pamiętać, że dla słabszych psychicznie dziennikarzy wchodzenie w zażyłość z politykiem może okazać się trudne w momencie, w którym trzeba będzie na przykład drastycznie skorygować lub zakończyć karierę takiego polityka. U profesjonalisty wygra obowiązek. a nie krucha więź emocjonalna z balu. Krótko mówiąc, jeżeli można pozyskać na balu dobrego informatora, to można skorzystać - ocenia Sławomir Jastrzębowski.
- Nie martwi mnie to, że dziennikarze bawili się na jednym balu z politykami. Martwi mnie niezdrowy i radykalny podział środowiska dziennikarskiego, który zdaje się coraz bardziej pogłębiać, a który jest konsekwencją jawnego opowiadania się przedstawicieli czwartej władzy po jednej ze stron sporu politycznego. To jest problem, który wymaga dyskursu, a nie bal i jego uczestnicy - wtóruje Robert Feluś, redaktor naczelny „Faktu”.
Z kolei Jadwiga Sztabińska, redaktor naczelna „Dziennika Gazety Prawnej”, która sama nie była na Balu Dziennikarzy, przypomina, że w poprzednich latach na imprezie również pojawiali się czynni i byli politycy oraz przedstawiciele biznesu. - Od wielu lat te trzy światy się tam mieszają. Charytatywna idea, która przyświeca temu wydarzeniu jest ważniejsza niż dobór gości - zauważa szefowa redakcji „DGP”. - Chociaż zawsze przy tego typu imprezach, gdzie ludzie się wspólnie bawią, powstaje dylemat moralny, ponieważ na co dzień pracujemy ze sobą, nie zawsze w zgodzie. Czy to jest w porządku, że razem się bawią i piją alkohol? Nie wiem, ja no to pytanie nie umiem odpowiedzieć - stwierdza Jadwiga Sztabińska.
Do „igrzysk celebrytów” porównuje Bal Dziennikarzy redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota”. - Smutne jest to, że do grona celebrytów ze świata pieśni i tańca dołączają celebryci (albo, ci którzy do tego miana aspirują) ze świata polityki oraz biznesu - ocenia szef redakcji „Rzeczpospolitej”. - Jest w tym gronie też miejsce dla dziennikarzy, choć mam wrażenie, że z roku na rok coraz mniej między nimi prawdziwych wyrobników słowa. Cel charytatywny? Jeśli ktoś ma zapotrzebowanie na filantropię znajdzie sobie inne ścieżki - konkluduje.
Dołącz do dyskusji: Dziennikarze i politycy razem na balu. Niestosowne kolegowanie się?