Huawei podejrzany o szpiegowanie użytkowników, kolejne kraje wycofują się ze współpracy. „Zagrożenie dla wizerunku marki i sprzedaży”
Chiński koncern Huawei ma coraz większe problemy na zachodnich rynkach. Firma została wyeliminowana z udziału w budowaniu sieci 5G w USA i Australii, a w Nowej Zelandii nie może być dostawcą rozwiązań dla instytucji publicznych. Powodem restrykcji są podejrzenia o to, że Huawei zbiera dane o użytkownikach i przekazuje je chińskim władzom. - Właściciele chińskich marek muszą chronić dane osobowe w tych regionach świata, w których działają operacyjnie. Dla Huawei ograniczenie działalności na znaczących rynkach to zagrożenie, jednak w obecnym kryzysie marki jest więcej polityki niż racjonalnych argumentów - oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci.
Huawei należy obecnie do największych producentów smartfonów na świecie. W III kwartale br. chińska firma była w czołówce dostawców tych urządzeń plasując się globalnie na 2. miejscu za Samsungiem z wynikiem 14,4 proc. udziałów w rynku.
Koncern zajmuje się nie tylko produkcją konsumenckich urządzeń mobilnych, jest też znaczącym dostawcą rozwiązań telekomunikacyjnych, m.in. tych przeznaczonych do budowy nadchodzącej sieci 5G. Huawei prowadzi w tym zakresie testy zarówno w Chinach, jak i w innych rynkach, m.in. w Polsce.
Podejrzenia o szpiegostwo, restrykcje na rynkach
Biznesowe powodzenie Huawei w sprzedaży urządzeń mobilnych nie idzie w parze z zaufaniem do marki ze strony rządów i instytucji państwowych w niektórych krajach zachodnich. To efekt podejrzeń które pojawiły się już kilka lat temu, zgodnie z którymi koncern ma zbierać dane na temat użytkowników swoich produktów i przekazywać wybrane informacje chińskim instytucjom rządowym.
W USA wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa korzystania z produktów i technologii dostarczanych przez Huawei istnieją od dłuższego czasu. W 2012 r. niekorzystny dla firmy raport przedstawił Kongres USA, zaś w lutym br. 6 amerykańskich agencji wywiadowczych oficjalnie przestrzegło obywateli przed używaniem smartfonów Huawei z powodu potencjalnych zagrożeń ich inwigilacji przez chińskie władze (oprócz Huawei podobne obawy w USA dotyczą także marki ZTE). W efekcie administracja prezydenta Trumpa przeforsowała przepisy zgodnie z którymi amerykańskie instytucje rządowe nie mogą korzystać w swoich systemach ze sprzętu i technologii oferowanych przez Huawei.
Dodatkowo Huawei został wyeliminowany w Stanach Zjednoczonych jako partner z tamtejszych prac nad rozwojem sieci 5G, a amerykański rząd nakłania swoich sprzymierzeńców do rezygnacji z usług koncernu w segmencie telekomunikacyjnym. Jak donosi „The Wall Street Journal” w ramach zachęty do takich kroków USA proponują, że udzielą pomocy finansowej tym krajom które będę rezygnować z technologii Huawei i wybierać innych dostawców rozwiązań telekomunikacyjnych. Dotyczy to szczególnie tych sojuszników, którzy mają na swoim terenie amerykańskie bazy wojskowe, a więc m.in. Niemiec, Włoch czy Japonii.
Ostatnim wydarzeniem w napiętych relacjach pomiędzy Huawei a władzami USA było aresztowanie Meng Wanzhou, wiceprezes i dyrektor finansowej koncernu, która została zatrzymana i aresztowana przez kanadyjskie służby. Powodem jest dochodzenie prowadzone przez Stany Zjednoczone w sprawie nieprzestrzegania przez Huawei sankcji wobec Iranu.
W ślad za Amerykanami poszły już inne kraje. Huawei został wykluczony z prac nad siecią 5G w Australii, z kolei Nowa Zelandia i Wielka Brytania zrezygnowały z usług chińskiego producenta przy zamówieniach publicznych.
Wiele zależy od Huawei, czas na europejskie smartfony
W rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl eksperci zajmujący się marketingiem i wizerunkiem marek są zgodni co do tego, że brak zaufania na szczeblu rządów i konkretnych krajów nie jest korzystny dla Huawei, choć na razie nie odbija się na spadku sprzedaży wśród zwykłych użytkowników. Według Jacka Kotarbińskiego, ekonomisty oraz eksperta z zakresu marketingu i innowacji w związku z tym kryzysem wiele będzie zależało od działań i strategii samego Huawei.
- Właściciele chińskich marek podlegają prawom działalności w swoich krajach, ale oczywiście muszą brać pod uwagę rozporządzenia prawne w zakresie ochrony danych osobowych w regionach świata, w których działają operacyjnie – wyjaśnia Jacek Kotarbiński. - Dotyczy to nie tylko właścicieli produktów mobilnych, ale w zasadzie każdej firmy wprowadzającej swój produkt na rynki UE. Nie czuję się kompetentny w kwestiach prawnych, ale mamy RODO i jako użytkownik smartfona chciałbym mieć jasność co do zakresu i charakteru przetwarzania moich danych osobowych. Jest to tym bardziej ważne, że big data oraz dane behawioralne to dziś prawdziwa żyła złota.
Zdaniem naszego rozmówcy być może owo „szpiegowanie” polega właśnie na tym i rolą instytucji unijnych jest dokonać sprawdzenia operatora pod tym względem, co powinno skutkować stosownymi rekomendacjami prawnymi czy nakazami.
- Dla Huawei ta sytuacja nie jest komfortowa – przyznaje Kotarbiński. - To marka, która jest bardzo ofensywna na rynku, działa aktywnie, konkurując ze smartfonami ze średniego i niskiego segmentu rynku. Ważna jest pod tym względem świadomość konsumencka, w jakim zakresie następuje przekazywanie danych, czy ono się pojawia oraz jakie mamy możliwości by jako klient móc temu zapobiec lub to kontrolować.
Ekspert nie ma wątpliwości, że dla producenta wszelkie ograniczenia działalności rynkowej to poważne zagrożenie. - Dlatego wiele zależy od działań samej marki - na ile się zastosuje do obowiązujących przepisów i w jaki sposób będzie informować o tym klientów – tłumaczy Kotarbiński. - Oczywiście, smartfony to nie samochody, nikt nas nie będzie zapraszał do salonów w celu dokonania napraw serwisowych. W wariancie pesymistycznym czyli całkowitego wyjścia z określonych rynków geograficznych przez Huawei nie zabezpieczy to w żaden sposób klientów przez innymi chińskimi markami, które będą działać na podobnych zasadach. Wiemy dziś już to, że Chiny bardzo mocno rozwinęły systemy monitoringu społecznego w ramach projektu Social Credit System (SCS). Niemniej Unia Europejska rządzi się innymi prawami, kieruje innymi wartościami społecznymi, w tym szeroką wolnością społeczną każdego obywatela i warto o tym pamiętać.
Według Kotarbińskiego może czas na europejskie marki smartfonów, które podobnie jak choćby Airbus będą wspólnym dziełem różnych państw UE, co zagwarantuje transparentność i przestrzeganie reguł ochrony danych.
- Tak na dobrą sprawę mamy dziś nadal do wyboru produkty azjatyckie i amerykańskie, które i tak są produkowane w Azji – zaznacza Kotarbiński. - Niestety, nadal dla całego świata producentów elektroniki istnieje problem wykorzystania metali ziem rzadkich, które są swoistym złotem XXI wieku i outsourcingu produkcji właśnie w tamtym regionie.
Zagrożony wizerunek
Marcin Kalkhoff, partner w BrandDoctor uważa, że kryzys zaufania do Huawei ze strony rządów w pewnych warunkach może się rozlać na wizerunek tej marki, a w konsekwencji także na sprzedaż urządzeń tego producenta.
- Szybka analiza zapytań o Huawei i przesyłanie danych do Chin pokazuje, że to nie jest kłopot ostatnich dni – zaznacza Marcin Kalkhoff. - Pierwsze wzmianki, podejrzenia pojawiły się już dwa lata temu i dotyczyły aplikacji instalowanych w chińskich telefonach nie tylko tej marki. Niemniej ostatnio Nowa Zelandia, podobnie jak wcześniej Australia zabroniła stosowania urządzeń Huawei do budowy infrastruktury 5G. Wcześniej zrobiło to USA. Wygląda na to, że to właśnie stało się zarzewiem kryzysu. Nie mając konkretnych danych na temat zagrożeń trudno powiedzieć na ile ban na Huawei ma podłoże polityczne (związki marki z chińską partią komunistyczną), a na ile jest to faktyczne cyberzagrożenie i jakiego ono jest typu.
Zdaniem eksperta z BrandDoctor na razie wygląda na to, że Huawei ma coraz poważniejszy kłopot biznesowy, który powoli rozlewa się na wizerunek marki.
- Trudno dziś stwierdzić na ile zaszkodzi to sprzedaży produktów konsumenckich, choć można przypuszczać, że jakikolwiek przeciek (lub nawet sprytnie spreparowana i nosząca wysokie znamiona prawdopodobieństwa plotka) dotyczący przesyłania jakich bądź, nawet zupełnie niewinnych danych, może spowodować lawinę i załamanie sprzedaży. Bazując na dostępnych, wiarygodnych źródłach i publikacjach raczej podejrzewam, że dziś w tym kryzysie marki jest więcej polityki niż racjonalnych argumentów. Jednakże trzeba mieć na uwadze, że obecnie polityczne oskarżenie skierowane w stronę biznesu bywa zabójcze - co prawda śmierć nie następuje od razu, ale powoli i w męczarniach - ocenia Kalkhoff.
Dołącz do dyskusji: Huawei podejrzany o szpiegowanie użytkowników, kolejne kraje wycofują się ze współpracy. „Zagrożenie dla wizerunku marki i sprzedaży”