SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Prokuratura chce 2,5 roku więzienia dla Kamila Durczoka za kolizję spowodowaną po pijanemu

30 marca Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim ma ogłosić wyrok w procesie, w którym Kamil Durczok jest oskarżony za spowodowanie pod wpływem alkoholu kolizji samochodowej w lipcu 2019 roku. Prokuratura oskarża dziennikarza o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, domaga się dla niego 2,5 roku pozbawienia wolności, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów i wpłaty 50 tys. zł na cel charytatywny.

Kamil Durczok, fot. CzyzTak.pl Kamil Durczok, fot. CzyzTak.pl

W środę, na drugim terminie rozprawy, Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim zamknął przewód sądowy dotyczący Kamila Durczoka (dziennikarz zgodził się na publikację jego pełnego nazwiska i wizerunku w kontekście tej sprawy).

W mowie końcowej stron prokurator Anna Mosur wniosła o uznanie oskarżonego winnym, wymierzenie mu kary 2,5 roku pozbawienia wolności i 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów i wpłaty 50 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Obrońca Durczoka mec. Łukasz Isenko nie kwestionował winy oskarżonego, jeśli chodzi o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Podważał jednak na podstawie opinii biegłych zarzut dotyczący zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym. Poprosił sąd o karę wolnościową, w postaci ograniczenia wolności, prac społecznych lub jej warunkowe zawieszenie.

W środę Durczok z powodu choroby nie był obecny na sali sądowej.

Kamil Durczok miał 2,6 promila alkoholu we krwi

26 lipca 2019 roku Kamil Durczok spowodował kolizję na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Był pijany, w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu, a we krwi miał śladową ilość substancji psychotropowych.

Dziennikarz został zatrzymany przez policję usłyszał dwa zarzuty: prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz wywołania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Po wytrzeźwieniu został przesłuchany przez prokuratora, przyznał się tylko do jazdy po pijanemu.

Sądy obu instancji oddaliły wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Durczoka. Wyznaczono inne środki zapobiegawcze wobec dziennikarza: poręczenie majątkowe (Sąd Apelacyjny podwyższył je z 15 do 100 tys. zł), dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.

Trzy dni kolizji, zaraz po posiedzeniu sądu pierwszej instancji rozpatrującego wniosek o jego tymczasowe aresztowanie, Kamil Durczok wygłosił krótkie oświadczenie, zezwalając na publikację w mediach swojego wizerunku w kontekście sprawy.

- Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich, którzy we mnie wierzyli i mi ufali. To są dla mnie bardzo trudne dni. Mam pełną świadomość, że to, co się wydarzyło, jest karygodne. Ani przez moment nie zaprzeczałem faktom , które zgromadziła policja i prokuratura - stwierdził. - Pozostaje mi przeprosić widzów, internautów, czytelników. Przede wszystkim chciałbym przeprosić moich najbliższych, bo zostali narażeni na infamię, cierpienia, na które w najmniejszym stopniu nie zasłużyli - dodał.

Według ustaleń „Super Expressu” w czasie przesłuchania w prokuraturze Durczok poinformował, że wracał samochodem z Władysławowa, gdzie przez cztery dni pili z bratem różne alkohole. Zaraz przed wyjazdem wypił jeszcze dwa piwa.

Podał też powody kilkudniowego pijaństwa: długi spór sądowy z tygodnikiem „Wprost”, trudny rozwód z żoną oraz problemy zdrowotne, wskutek których w połowie lipca przez kilka dni miał być hospitalizowany, ponadto brał leki na serce. - Szukałem rozluźnienia w alkoholu. Całe moje życie legło w gruzach. Moja psychika jest w rozsypce - powiedział Durczok. Przyznał, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji jazdy po pijanemu. - To mój największy błąd, bardzo mi wstyd. Jestem świadomy końca kariery - stwierdził.

Pasażerka nie wyczuła od Durczoka alkoholu

Proces w Sądzie Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim rozpoczął się pod koniec stycznia br. Na pierwszej rozprawie Kamil Durczok odczytał oświadczenie, w którym przyznał, że 26 lipca 2019 r. wsiadł do samochodu po spożyciu alkoholu, co - jak zaznaczył - nie powinno się zdarzyć.

- Dziś z całą ostrością i wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne i nie do usprawiedliwienia było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Staję przed wysokim sądem z pełną świadomością tego, że za to, co zrobiłem, muszę ponieść karę, powinienem ją ponieść i tę karę poniosę - podkreślił Durczok.

Na pierwszej rozprawie sąd przesłuchał pięcioro świadków, w tym młodą kobietę, która w chwili zdarzenia podróżowała z dziennikarzem. Jak twierdziła, oskarżony zachowywał się normalnie, przed podróżą i w jej trakcie nie wyczuła od niego woni alkoholu.

- Oskarżony chce ponieść odpowiedzialność za to, co zrobił, czyli prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Kwestionujemy jednak na podstawie opinii biegłych okoliczność dotyczącą zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym. Jest za wcześnie, by mówić o karze. W mowach końcowych będę prosił sąd, żeby kara miała charakter wolnościowy" - powiedział mediom mec. Łukasz Isenko.

Fiasko serwisu Kamila Durczoka, komornik zastał puste konto

Kamil Durczok w latach 2006-2015 pracował w TVN, wcześniej przez 13 lat był związany z Telewizją Polską. W obu firmach prowadził najważniejsze programy informacyjne i niektóre publicystyczne, w TVN był też szefem „Faktów”.

Po rozstaniu z tym nadawcą wiosną 2015 roku (w efekcie pracy komisji, która uznała, że dziennikarz dopuścił się mobbingu wobec podwładnych) i upływie 1,5-rocznej okresu zakazu konkurencji Durczok uruchomił swój serwis internetowy Silesion.pl dotyczący głównie regionu śląskiego. Początkowo w redakcji pracowało ponad 20 osób, zapowiadano relacje z wykorzystaniem dronów. Na początku kwietnia 2019 r. serwis przestał być aktualizowany, a pod koniec miesiąca definitywnie zniknął z sieci. Eksperci z branży internetowej komentowali dla Wirtualnemedia.pl, że prawdopodobnie przy sporych kosztach bieżących nie osiągał odpowiednich wpływów reklamowych, bo nie przyciągnął internautów na stałe ciekawymi treściami.

Zarządzająca Silesionem spółka Coal Minders w 2016 i 2017 roku zanotowała łącznie 994,1 tys. zł przychodów, 5,28 mln zł kosztów operacyjnych i 3,57 mln zł straty netto. Finansowała się głównie emisją nowych akcji. Nie opublikowała jeszcze sprawozdań finansowych za 2018 i 2019 rok.

Jak informowaliśmy w listopadzie, wiosną ub.r. komornik sądowy odstąpił od egzekwowania należności od Coal Minders, ponieważ spółka nie miała środków na pokrycie samego postępowania komorniczego.

W sierpniu ub.r. Kamil Durczok w rozmowie z Markiem Czyżem stwierdził, że prowadzi szkolenia z komunikacji w kryzysie wizerunkowym. Opisał też, z jakich innych źródeł ma przychody. - Trochę ze Szczyrku, z wynajmu domu, który przez tyle lat był moim azylem, moją ucieczką, moim ukochanym miejscem. Trochę ze szkoleń, trochę z pomocy moich przyjaciół, którzy mnie nie opuścili i są ze mną - wyliczył.

Dołącz do dyskusji: Prokuratura chce 2,5 roku więzienia dla Kamila Durczoka za kolizję spowodowaną po pijanemu

16 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Pawel
Tyle co Kamil D. nawyczynial,ze jest jeszcze na wolności.
0 0
odpowiedź
User
Teleman
Zwykły Kowalski by już siedział ,bo to nie jedyne jego przewinienie
0 0
odpowiedź
User
Żałosne
Jak emerytka nie zapłaci za prąd i czynsz to jej wchodzą na emeryturę i zabierają mieszkanie ale baton który wyciąga od ludzi miliony i nie odda a jednocześnie szasta na chlanie i panny jest nianczony i komornik odstępuje. Prawo i sądy w Polsce są do zmiany inaczej nic się nie uda naprawić
0 0
odpowiedź