Czy to są polskie „Dziewczyny”? Recenzja serialu „Kiedy ślub?” Canal+
Nowy serial Canal+ zaczyna od dobrego i przewrotnego tytułu, który w polskiej kulturze jest swego rodzaju mantrą. O przywiązaniu do tradycji zderzającej się z potrzebą ucieczki przed konwenansem chętnie opowiadają autorzy scenariusza, czyli Katarzyna Wiśniowska i Marek Baranowski, ale jest tam wiele więcej, co nie znaczy, że wszystko się w tej produkcji udało. Jeśli lubicie „Dziewczyny” i to jak pisze swoje bohaterki Lena Dunham, będziecie ciągle je porównywać z Wandą i Gosią. Czy to dobrze?
Lena Dunham to królowa nowej komedii dziewczyńskiej i chociaż od debiutu „Dziewczyn” w 2012 roku minęło sporo czasu, to nadal to jak zaczęła opowiadać o kobiecej przyjaźni i wchodzeniu w dorosłość kilka lat po ukończeniu studiów, wciąż jest kompasem dla innych twórczyń. Hannah Horvath zdetronizowała Carrie Bradshaw, a później pojawiły się niegrzeczne bohaterki „Broad City”, unikatowa postać w serialu „Fleabag” według pomysłu Phoebe Waller-Bridge, niedawno „Harlem” i tak się to toczy w oczekiwaniu na kolejny przełom.
Seriale dziewczyńskie
W Polsce dobrych seriali dla dziewczyn do niedawna nie było w ogóle. Generacyjne przełomy w serialowej narracji obserwujemy dopiero od ubiegłego roku („Infamia”, „Absolutni debiutanci”). To wszystko, co mieści się w tej mocno już nieaktualnej kategorii „serial dla kobiet”, nigdy nie odpowiadało na potrzeby młodszych odbiorczyń. Dlatego to ważne, że pojawia się serial „Kiedy ślub?”, który chce pokazywać bohaterki i bohaterów około 30-letnich i mówić swojej widowni o tym, że ich życie też bywa nieręczne i krindżowe. Chce ich pokazywać z bliska i nie unika nudnych, mało spektakularnych momentów, na których zwykle w serialach następuje ściemnienie.
Znowu muszę wrócić do „Dziewczyn”, bo Lena Dunham jako pierwsza w serialu telewizyjnym pokazywała niezręczny seks, który nie był obliczony na efekt komediowy. Dunham potrafiła też napisać bardzo prawdopodobne i bliskie rzeczywistości bohaterki, chimeryczne i przekonane o własnej wielkości, dopiero z czasem odkrywające, że niekoniecznie są lub będą głosem swojego pokolenia. W serialu „Kiedy ślub?” zabrakło tak wyrazistych postaci, jak Hannah czy Jessa (chociaż Gosia – w tej roli Masza Wągrocka - wydaje się Jessą inspirowana).
Nasza para
Wanda (Maria Dębska) i Tosiek (Eryk Kulm jr) to para 29-latków, którzy są ze sobą od zawsze, czyli od wczesnych lat licealnych. Mieszkają razem w Warszawie w mieszkaniu po babci Tośka. Od razu chciałabym się dowiedzieć, jak płacą rachunki skoro on jest praktycznie bezrobotnym aktorem, dorabiającym prowadząc zajęcia z dziećmi, a ona dopiero zaczyna pracę jako psycholożka w korporacji (w ogóle nie jest to banalne!). O „neoliberalizmie i piciu kawy przez cały dzień” już kilkanaście lat temu pisała Agnieszka Wiśniewska, analizując sitcom „Przyjaciele” i ten problem niestety wciąż jest w serialach widoczny, tylko że tym razem w polskich. Skąd bohaterowie mają pieniądze na Ubera, jedzenie w knajpach i czynsz? Nie mają, ale i tak ich świat jest przez większość czasu glamour (brawa za nieposprzątaną łazienkę, to akurat udane pęknięcie w tym nieco zbyt estetycznym uniwersum postaci).
Będą was wkurzać i irytować, bo Wanda jest zbyt urocza, ale potrafi też być stanowcza, a Tosiek jest trochę „bez właściwości”. To na szczęście z czasem się zmieni. Gdy ich poznajemy, okazuje się, że właśnie się rozstają. Będziemy im towarzyszyć przez osiem odcinków w budowaniu świata „po rozstaniu”. I to doświadczenie jest dla widza całkiem w porządku; uniwersum bohaterów unosi się w oparach absurdalnego humoru, co stanowi jedną z większych zalet serialu. Być może za często niektóre sytuacje wydają się memiczne, a w jednym przypadku bohaterka wręcz staje się memem, jednak humor to jest kotwica tej produkcji. Humor i pies o imieniu Pies (tak wiem!).
„Kiedy ślub?” jest bardzo dobrze obsadzony. Maria Dębska i Eryk Kulm jr są świetni w swoich rolach, a wątek bezrobocia Tośka i jego próby wkupienia się w łaski polskiej branży filmowej jest brutalny i przypuszczam, że szczery. W końcu reżyserzy serialu Piotr Domalewski i Łukasz Ostalski, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówili, że ten akcent dotyczący branży filmowej był dla nich ważny, bo – co naturalne – dobrze ją znają.
Wanda jest zaradna, inteligentna i ambitna. Wydaje się, że latami ciągnie za sobą Tośka, który nieustannie ma jakąś wymówkę, że zaraz, już za chwilę stanie się odpowiedzialny. Dzięki obrazowaniu codziennych spięć, nieporozumień i braku wspólnych priorytetów serial na pewno zyska uwagę widowni identyfikującej się z bohaterami.
Na drugim planie
Widać, że twórcom zależało na opowiedzeniu współczesnej historii nie tyle o miłości, co o długoletnich związkach (i na pewno udało się to bardziej niż zeszłoroczny polski film Prime Video pt. „Cały ten seks”, którego recenzję znajdziecie tutaj) i pułapkach, którymi niejednokrotnie się stają. Poza głównymi bohaterami pojawia się też pokolenie rodziców i tutaj błyszczy Izabela Kuna jako Danuta, matka Wandy. Kuna, podobnie jak w „Grach rodzinnych” wciela się w postać charakterystyczną, mocną, zapadającą w pamięć. Im częściej widzę ją w rolach marek dorosłych dzieci, tym bardziej czekam na serial „Klara” z Izabelą Kuną w roli głównej.
„Kiedy ślub?” jest bardzo inkluzywny, nowoczesny, nie chce nikogo wykluczać. Mężczyźni są wrażliwi, nie wstydzą się łez, które długo były zarezerwowane jedynie dla bohaterów męskich w operach mydlanych. Mamy więc związki hetero- i homoseksualne, chociaż wątek pary gejów, czyli Patryka (Kamil Szeptycki) i Dżej dżeja jest zachowawczy i bardzo grzeczny. Brakuje pazura w opowiadaniu tych ciekawych, ale czasami zbyt anegdotycznych przygód bohaterów.
Przyjaźń trudniejsza niż romans
Na koniec znowu wracam do „Dziewczyn”, ale Lena Dunham wiedziała, jak zbrukać swoich bohaterów, jak pokazać ich upokorzonych, ale nie upodlonych, jak dać im nauczkę, ale tak, żeby mogli jutro zwlec się z łóżka. W „Kiedy ślub?” zabrakło mi szczerych i bolesnych rozmów o kobiecej przyjaźni, która bywa destrukcyjna, ale jest trudniejsza niż romans, a także o niedopasowaniu w związkach. To widzimy na przykładzie Wandy i Tośka, ale brakuje pogłębionego spojrzenia na to, co ich właściwie dzieli. Nie znaczy to, że serial nie jest wart waszej uwagi. W dalszym ciągu jest to nowatorska i śmiała propozycja, która idealnie pasuje do oferty Canal+ i wierzę, że znajdzie swoją widownię.
Poza tym, jeśli nie polubicie Wandy i Tośka, to pies na pewno skradnie wasze serca. Wiem od Piotra Domalewskiego i Łukasza Ostalskiego, że był bardzo wymagającym aktorem na planie. W serialu widać tego efekty.
Dwa pierwsze odcinki serialu „Kiedy ślub?” od 9 lutego 2024 dostępne są w ofercie Canal+ online i Canal+ Premium.