SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Spokój panuje w Polskim Radiu...

(W)skazani (przez poputczików wywodzących się z PZPR-u) zostali z Polskiego Radia wyrzuceni.

Związki zawodowe spacyfikowano, a nieliczne, choć chwalebne protesty skończą się w sądach pracy przy gasnącym zainteresowaniu mediów i opinii publicznej. Operację tzw. zwolnień grupowych, jak to w Polsce, dokonano stosując wyjątki.

Ci nieliczni, którzy pozostali, choć spełniali kryteria (podobno 16) zwolnień ustalone przez prezesa J.Targalskiego zostali, „wyreklamowani” przez dzisiaj wpływowych mężów, szwagrów, kuzynów itp. Niemałą też rolę, trzeba to przyznać, w obronie ludzi, odegrała Komisja Etyki Polskiego Radia SA. Przewiduję jednak, że Prezes J. Targalski zachowa swoje stanowisko, bo Rada Nadzorcza, działając na zlecenie władz partii kierowniczej, „rozmyje” Jego odpowiedzialność. Audytorium radia warszawskiego kurczy się w tempie zastraszającym a propozycje odwrócenia fatalnego biegu rzeczy dotyczące np. zmiany głosów formułowane przez tych, którzy wskazywali cele do zwolnień, przypominają znaną anegdotę o Stalinie i Rokossowskim. Jedynym jasnym punktem tej, w istocie, ponurej sytuacji w jakiej znalazło się Polskie Radio jest Trójka, która jednak, jak się wydaje, osiągnęła plateau swojego audytorium, a możliwości wzrostu ma ograniczone ze względu na przesunięcie formatowe o jakieś 20-30 lat wstecz. Czy to znaczy, że problemu radia publicznego i szerzej : mediów publicznych nie ma?

Wręcz przeciwnie. Istnieje, staje się coraz bardziej palący i wymaga działań. Dzisiaj jedynie możliwych - intelektualnych, przede wszystkim w sferze ustawodawczej. Ten model mediów publicznych, który pojawił się w Polsce u progu lat 90-tych i przeważał w Europie Środkowo-Wschodniej niewątpliwie był modelem mimetycznym. Nawiązywał do modelu publicznych mediów w Europie Zachodniej. Tyle tylko, że u nas, podobnie jak w innych krajach naszego regionu, media publiczne działały w warunkach silnie zakorzenionej tradycyjnej filozofii mediów związanej z kulturą postautorytarną, stając się własną karykaturą . Paradoksalnie łączy się ta filozofia z rozprzestrzenianiem się w Europie Środkowo-Wschodniej zjawiska „italianizacji“ mediów Zjawisko to nawiązuje do modelu włoskich mediów w latach 80-tych. Charakteryzowała ten model : · silna kontrola państwa · wysoki stopień poparcia społecznego na różnych poziomach organizacji społeczeństwa ( społecznym, ekonomicznym, organizacyjnym, ideologicznym ) · bliskie więzi mediów z elitami politycznymi · brak skonsolidowanych i powszechnie podzielanych norm etycznych Naszej sytuacji bliższy jest jednak chyba model mediów francuskich z lat 60-tych, kiedy to radio i telewizja były całkowicie podporządkowane interesom politycznym prezydenta i jego partii . Rząd ingerował we wszystkie aspekty działania radia i telewizji państwowej. Celem tych ingerencji było tworzenie takiego programu mediów państwowych, zwłaszcza w dziedzinie informacji i publicystyki, który służyć miał prezydentowi i zwalczać jego oponentów, tak daleko jak to tylko możliwe. Czy możliwa jest inna sytuacja? Jak powinien wyglądać model pożądany mediów publicznych?

Funkcjonuje ów model w dwóch alternatywnych znaczeniach. W pierwszym jako obraz idealny istniejący w demokracji liberalnej. W wersji tej zawierają się założenia wobec wolności mediów : całkowita niezależność od rządu oraz kontrolowane i redukowane jednocześnie wpływy interesów komercyjnych Takich przypadków systemów mediów prawdopodobnie w Europie nie ma i odbiega od tego modelu nawet tak mitologizowana, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, BBC. W drugim znaczeniu chodzi o zniuansowaną i zróżnicowaną praktykę działania systemu mediów publicznych w poszczególnych krajach. Praktycznie jednak wszędzie publiczne media są nadzorowane przez organy, które bezpośrednio lub pośrednio, lecz zawsze dla uzyskania politycznego efektu, są zależne od rządu .Organy te (np. rady nadzorcze) są wykorzystywane przez rządy jako miękkie pasy transmisyjne do wywierania permanentnego lub okazjonalnego, w sposób widoczny lub niewidoczny, wpływu na program mediów publicznych zgodnie z celami rządu. Nie wiem czy taką sytuację miał na myśli Jarosław Kaczyński, gdy u progu swoich rządów mówił o zniewoleniu polskich mediów. W każdym razie sam, działaniami w ramach polityki personalnej, wskazywał ścisłe więzy mediów publicznych z władzą i polityką. Polską praktykę funkcjonowania mediów publicznych usytuować można w tzw. łacińskim (w odróżnieniu od anglosaskiego) modelu mediów publicznych, charakterystycznego dla Francji, Włoch, Hiszpanii, przewidujący państwowy protekcjonizm i większą kontrolę państwa nad mediami publicznymi. Widoczne było to zwłaszcza w wyłanianiu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz kierownictw publicznego radia i telewizji. Model wspomniany zakładał jednakże do tej pory udział w składzie organu regulacyjnego mediów przedstawicieli opozycji. Skład zresztą i w związku z tym barwy polityczne zmieniały się w miarę rotacji członków KRRiT. „Ustawa o przekształceniach i zmianach w podziale zadań i kompetencji organów państwowych w sprawach łączności, radiofonii i telewizji” z grudnia 2005 r. wyraźnie złamała te zasady i... dobre obyczaje.

Mieliśmy do czynienia z jawnym zawłaszczeniem politycznym konstytucyjnie związanego organu regulacyjnego. Jednoznacznie stwierdza to opublikowany dwa dni temu pierwszy raport reaktywowanego konwersatorium „Doświadczenie i przyszłość” pt. ”Uwagi o stanie demokracji w Polsce”. Mam nadzieję, że jeden z następnych raportów DiP-u podejmie też kwestie usytuowania i funkcjonowania w Polsce mediów publicznych. Upolitycznienie nadawców publicznych zaś przejawia się jednak przede wszystkim w praktycznym zakwestionowaniu autonomii nadawców wobec władzy. Tymczasem wiele dokumentów unijnych, w tym rekomendacja Komitetu Ministrów Rady Europy R(96)10 stwierdza, że członkowie organów kierowniczych w mediach publicznych „nie powinni otrzymywać ani wykonywać mandatu czy instrukcji” od ciał zewnętrznych, którym prawo niezależności nadawców publicznych nie daje kompetencji do wydawania takich instrukcji. Co więcej aparat państwa i administracja rządowa i partie powinni zgodzić się, by media pozostały poza przestrzenią walki politycznej, a jeżeli tak się nie stanie obywatele winni różnego typu ingerencje potępiać i karać za to polityków. Co więcej warunkiem zdolności danego nadawcy do właściwego funkcjonowania powinna być niezależność kadry kierowniczej, wydawców i dziennikarzy wyrażająca się niezaangażowaniem i bezstronnością w relacjach z osobami i instytucjami życia publicznego, oparciem działalności na kryteriach merytorycznych i podporządkowaniem się interesom publicznym . Towarzyszyć więc temu powinien etos służby publicznej. Do tego nam jeszcze daleko...

Po więcej i do dyskusji zapraszam na mój blog!!!

Dołącz do dyskusji: Spokój panuje w Polskim Radiu...

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl