Architekt to zawód, który wymaga zarówno umiejętności technicznych i matematycznych, jak i wrażliwości na kontekst i historię otoczenia oraz potrzeby człowieka. Sposobem na ich rozwijanie jest wkładanie całego serca we wszystkie projekty oraz poddawanie ich ocenie. Architektka Marta Sękulska-Wrońska z pracowni WXCA, prezes Oddziału Warszawskiego SARP, sędzia konkursowy oraz jurorka w konkursie Saint-Gobain Glass Design Awards opowiada o swoim podejściu do projektowania, doświadczeniach z krytyką oraz o odpowiedzialności, która towarzyszy ocenianiu pracy innych.
Zofia Malicka: Jak wyobrażałaś sobie zawód architekta, kiedy studiowałaś i stałaś u progu kariery?
Marta Sękulska-Wrońska: Do zawodu architekta wchodzi się całym sercem, to pasja, która totalnie pochłania. Wszystko mnie w nim pociągało. Na rozmowie kwalifikacyjnej do pierwszej pracy, na czwartym roku studiów, mówiłam, że koniecznie chcę się nauczyć kwestii administracyjnych, bo czułam, że kreację już mam opanowaną. Interesowało mnie, jak sprawić, żeby to, co narysowane – stało się rzeczywistością. Bardzo pociągał mnie proces inwestycyjny. Nauczyłam się go szybko, ale to się cały czas zmienia, bez przerwy muszę – jak chyba każdy architekt – aktualizować wiedzę. Jednak najbardziej fascynowała mnie relacja z człowiekiem – chciałam być na pierwszej linii kontaktu, chłonąć emocje i potrzeby, a także na nie odpowiadać, dlatego szybko założyłam swojąfirmę. Czułam potrzebę spełniania czyichś marzeń, urzeczywistniania wizji, kreowania czegoś, co w efekcie ma być piękne i użyteczne.
Z.M.: Wielu architektów mówi o tym, że często wchodzą w rolę psychologa.
M.S-W.: W biurze WXCA nazywamy to wrażliwością, która ma różne aspekty – raz dotyczy krajobrazu i kontekstu, w którym dana architektura powstaje, innym razem bardzo osobistych potrzeb konkretnych osób. Projektując obiekty użyteczności publicznej zwracamy też ogromną uwagę na wartości, które mają nieść budynki, często przez wiele lat. Umiejętne operowanie symbolem, albo jego brak, mają wpływ na interpretację.
Jako Oddział Warszawski SARP współpracujemy z Technikum architektoniczno-budowlanym, mamy klasę patronacką. Podczas spotkań z uczniami podkreślam, jak ważny jest zupełnie niekojarzony z architekturą przedmiot, czyli język polski. Interpretacja wierszy i innych utworów literackich to doskonała nauka wrażliwości, którą wyniosłam właśnie z lekcji języka polskiego w liceum, dopiero później poszłam na zajęcia przygotowujące do egzaminu na wydział architektury, które z kolei ukierunkowały moją wrażliwość na sztukę wizualną.
Z.M.: Czyli wbrew powszechnemu przeświadczeniu, architektura jest nauką nie tylko ścisłą, matematyczną, techniczną, ale też po części humanistyczną?
M.S-W.: Architektura ma wiele aspektów i jest niesamowicie ważne, aby dopasować je do własnej osobowości. Od samego początku wyobrażamy sobie naszą pracownię jako platformę do rozwijania talentów dla wszystkich członków zespołu. Tym cenniejszy on jest, im większy jest miks osobowości i umiejętności. Czasami jest zapotrzebowanie na architekturę parametryczną, inżynierską, zmysł techniczny, ale równie ważnymi pierwiastkami są piękno, wrażliwość, zwłaszcza podczas pracy nad obiektami wymagającymi wpisania w odpowiedni kontekst. Zdarza się, że połowę czasu zespół spędza nad analizami, szukaniem kontekstu, a dopiero po „naładowaniu baterii” tymi humanistycznymi wartościami, zajmuje się kreacją.
Z.M.: Czy jako studentka i początkująca architektka miałaś potrzebę, aby startować w konkursach, pokazywać swoje projekty?
M.S-W.: Tak, na studiach często startowałam w konkursach, miałam zdolność tworzenia zespołów – namawiałam kolegów, żeby do mnie dołączali. Jednym z pierwszych naszych sukcesów było wyróżnienie w konkursie na zagospodarowanie Bulwarów Wiślanych poniżej Zamku Królewskiego w Warszawie. Można powiedzieć, że to był temat-marzenie, bo wymagał tej wrażliwość na kontekst i historię, ale też na przyszłość, połączenia dwóch sprzecznych wartości – przeszłości i współczesnych potrzeb. Od tego się zaczęło, to był dla mnie bardzo intensywny rok, przygotowywałam dyplom inżynierski, startowałam w zawodach AZS-u jako narciarz zjazdowy w narciarstwie alpejskim, robiłam mnóstwo rzeczy, każdy dzień miałam wypełniony po brzegi, ale ten idealny balans – pomiędzy pasją do projektowania, energią i endorfinami sportowymi oraz pozytywnymi ludźmi – był ogromnym motorem do działania.
Z.M.: Efekty pracy architekta są nastawione na ciągłe oceny. Czy udział w konkursach przygotowuje do krytyki?
M.S-W.: Pierwszy raz zetknęłam się z tym, że nie wszyscy lubią być oceniani, kiedy byłam w szkole rysunku. Dla mnie krytyka była cenna i motywująca, miałam poczucie, że właśnie po to chodzę na te zajęcia – żeby się nauczyć, poprawić, a w efekcie zdać na wydział architektury, gdzie konkurencja była ogromna (33 osoby na jedno miejsce). Niektórzy rezygnowali z zajęć, bo już na tym etapie nie wytrzymywali presji. Być może mi było łatwiej, bo chodziłam do szkoły muzycznej, regularnie grałam koncerty, byłam oceniana. Poddawanie się ocenie, zwłaszcza w konkursach, anonimowo, to świetny sposób na rozwój – jeśli nie wygramy, możemy zweryfikować, co ktoś zrobił lepiej, co wziął pod uwagę, o czym my nie pomyśleliśmy. To jest bezcenne. Jako architekci jesteśmy oceniani cały czas – w zespole dużo rozmawiamy o tym, że robimy fenomenalne projekty, ale musimy umieć je zaprezentować i przekonać innych do swojej idei. Niestety w Polsce w ogóle nie uczy się retoryki. Cennym doświadczeniem były zajęcia z prof. Kuryłowiczem, który dawał nam zadanie, aby opowiedzieć o swoim projekcie w sześćdziesiąt sekund. Emocje związane z oceną – zarówno półrocznej pracy, jak i tego, jak przedstawiłam projekt w minutę, czy moja prezentacja go wzmocniła – były ogromne. Bardzo to lubiłam, być może odzywał się we mnie wtedy duch sportowca. Emocje związane z czekaniem na werdykt w konkursie są bardzo podobne, powiedziałabym nawet, że uzależniające.
Z.M.: Macie na koncie dużo konkursów i nagród. Które są najcenniejsze?
M.S-W.: Kiedy wchodzisz w dany temat i zanurzasz się w niego coraz głębiej, w danym momencie staje się najważniejszy. Nie ma projektu, w który nie wkładalibyśmy serca – kiedy jesteśmy warsztatowo z całym zespołem, to jest najważniejszy projekt na świecie. Zawsze zastanawiamy się, co można zrobić, żeby było lepiej, jak pomóc zespołowi. Największa nagroda to możliwość realizacji tego marzenia, w które włożyło się tyle pracy. Moment, kiedy widzisz swoje dzieło wybudowane, jest nie do opisania, to trzeba przeżyć. Takim ogromnym przeżyciem było zobaczenie budynku Pawilonu Polski na EXPO 2020 w Dubaju, który został świetnie przyjęty. Radość była podwójna – po pierwsze, że to dzieło naszego zespołu, po drugie, że Polska ma tak świetną reprezentację. Bardzo pozytywne opinie spływają do nas na temat Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej w Chęcinach, które już można odwiedzać komercyjnie. To są wspaniałe emocje, poczucie, że zrobiło się coś dobrego.
Z.M.: Jedną z Waszych realizacji możesz oglądać codziennie, ponieważ znajduje się w sąsiedztwie biura pracowni WXCA – mam na myśli Plac Pięciu Rogów, który wywołał wiele emocji.
M.S-W.: Ogromnie nas cieszy, że ten plac tętni życiem. Pomimo burzy w mediach, którą oczywiście widzieliśmy i przeżywaliśmy, codzienne widzimy, jak to miejsce funkcjonuje – młode pary robią tu sesje ślubne, dzieciaki się bawią, jest mnóstwo przechodniów, rowerzystów. To przestrzeń, której nie było i została uzupełniona, jest czymś nowym, innym. W Warszawie mamy albo beton, albo zieleń. Tu mamy warstwy jednego i drugiego, w zgodzie z potrzebami funkcjonalnymi. W innym miejscu podeszlibyśmy do tematu inaczej, bo byłyby inne potrzeby. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie kontestował, ale życie broni się samo i to jest największa nagroda.
Z.M.: A jak wygląda ocenianie projektów z punktu widzenia jurora? Jesteś członkinią Kolegium Sędziów Konkursowych SARP i Mazowieckiej Izby Architektów. Jaką czerpiesz z tego wartość?
M.S-W.: To jest bardzo nobilitujące. Wyobraźmy sobie, że trzydzieści pracowni daje z siebie wszystko, żeby zrobić świetny projekt, inwestuje w to czas i zasoby. I od nas – sędziów – zależy, czy dokonamy dobrego wyboru i znajdziemy najlepszą odpowiedź na pytanie konkursowe. W przypadku konkursów architektonicznych, kiedy zwycięski projekt ma zostać zrealizowany, członkowie jury stają się kolejnym twórcą przestrzeni, która powstanie. Wiedząc ile trudu to kosztuje, tym bardziej odpowiedzialnie do tego podchodzimy. Poświęcamy mnóstwo czasu na sprawdzenie wszystkich elementów często kilkudziesięciu projektów, na konstruktywną dyskusję, na przekonanie innych członków jury do swojego zdania, zwrócenie ich uwagi na niuanse. Razem widzimy co innego niż każdy osobno. Często jest tak, że spośród wielu rewelacyjnych projektów musimy wybrać jedną perełkę.
Z.M.: Wcześniej byłaś jurorką w licznych konkursach architektonicznych w tym m.in. konkursie Projekt Łazienki, organizowanym przez Geberit, a obecnie jesteś jurorką w trwającej, pierwszej edycji konkursu Saint-Gobain Glass Design Award. Razem z innymi ekspertami będziesz oceniać zarówno projekty zrealizowane, jak i koncepcyjne, w których znalazło się szkło budowlane Saint-Gobain Glass. Jak podchodzisz do tego zadania?
M.S-W.: Jestem bardzo ciekawa tego konkursu, podoba mi się, że jest podział na kategorie i zakładam, że każda z nich będzie osobną historią. Podchodzę do tego z otwartą głową – nie wiem, ile prac będziemy musieli ocenić, ile damy radę z nich wyczytać. Na pewno będę szukała prac z idealnym balansem rozwiązań zgodnych z założeniami zrównoważonego rozwoju, funkcjonalnością, estetyką i szeroko rozumianą wrażliwością.
Z.M.: Czy masz jakieś rady dla uczestników konkursu?
M.S-W.: Myślę, że niezwykle istotne jest przemyślenie prezentacji projektu – jak go przedstawić, żeby to, co według autora jest najważniejsze, zostało odczytane. Mamy do czynienia z konkursem, który ma w tytule szkło, ale według mnie kluczowa będzie nie jego ilość w projekcie, a zasadność użycia i mądre zastosowanie. Saint-Gobain Glass to firma, która podąża za trendami, odpowiada na potrzeby współczesnego świata i daje architektom dużo ciekawych możliwości wykorzystania szkła. Warto o tym pamiętać
Patronat honorowy konkursu:
Łódź Design Festival, Stowarzyszenie Architektów Polskich (SARP), Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej
Patronat medialny konkursu:
Architektura&Biznes, Elle Decoration, Architecture Snob, WhiteMAD, Designteka.pl, Foorni.pl, Czas na Wnętrze, MAGAZIF.com, Bryła, Design Alive, Architektura Murator, Urządzamy.pl, Sztuka-wnętrza.pl, Sztuka-architektury.pl, BIZNES.meble.pl, Domosfera.pl, LABEL, Builder
O Saint-Gobain Glass Polska
Należąca do Grupy Saint-Gobain spółka Saint-Gobain Glass Polska to wiodący dostawca najwyższej jakości rozwiązań szklanych, oferowanych w odpowiedzi na wysokie oczekiwania klientów w zakresie komfortu życia, piękna architektury i ochrony środowiska. Oferta Saint-Gobain Glass obejmuje szeroki asortyment szkła bazowego do wszelkiego typu zastosowań oraz nowoczesne produkty i rozwiązania szklane do fasad, okien i wnętrz.
Dzięki swoim niezrównanym właściwościom i parametrom, szkło Saint-Gobain Glass posiada wiele różnorodnych funkcjonalności – chroni przed hałasem, zimnem czy nadmiernym ciepłem, gwarantuje zwiększoną prywatność i bezpieczeństwo.
Wśród rozwiązań tej firmy szczególnie warto wyróżnić wysokowydajne szkło niskoemisyjne ECLAZ®, wysokoselektywne szkło przeciwsłoneczne z rodziny COOL-LITE®, szeroki wachlarz nowoczesnych produktów do wnętrz, takich jak szkło do kabin prysznicowych TIMELESS®, szkło ornamentowe, lakierowane, lustro ekologiczne MIRALITE® PURE czy szkło z efektem lustrzanym MIRASTAR® i MIRASTAR® REFLECT. Wśród produktów specjalnych na uwagę zasługuje linia szkła laminowanego STADIP®, szkło przyjazne ptakom 4BIRD®, szkło bazowe o zredukowanym śladzie węglowym ORAE®, szkło aktywne o zmiennej przezierności PRIVA-LITE® czy szkło grzewcze EGLAS®.