Bojkotując TVP Platforma Obywatelska odcina się od elektoratu, do którego nie ma łatwego dotarcia
Decyzja władz Platformy Obywatelskiej o tym, że jej członkowie nie będą gościć w programach Telewizji Polskiej jest zdaniem ekspertów od komunikacji przykładem międzypartyjnej wojenki. Na pewno nie przyniesie ugrupowaniu żadnych wymiernych korzyści. Partia zamiast cokolwiek zyskać, pozbawia się możliwości dotarcia do elektoratu, do którego nie ma dostępu. Bojkot TVP jest swego rodzaju dowodem bezsilności PO - uważają eksperci pytani przez Wirtualnemedia.pl.
We wtorek władze Platformy Obywatelskiej poinformowały, że członkowie tej partii nie będą brać udziału w żadnym programie Telewizji Polskiej. Zwróciły się do wszystkich jej członków o „całkowite powstrzymanie się od udziału w programach telewizji publicznej zarówno na szczeblu krajowym, jak i regionalnym - do czasu odwołania obecnego zarządu TVP oraz ustanowienia społecznej kontroli nad telewizją publiczną”. - Pod rządami PiS telewizja publiczna stała się narzędziem politycznej nagonki oraz partyjnej propagandy. Polityka obecnego zarządu TVP prowadzi do groźnych podziałów społecznych i godzi w poczucie bezpieczeństwa Polaków. Ta sytuacja wymaga naszej stanowczej reakcji - uzasadnił zarząd PO.
Do ogłoszonego przez PO bojkotu Telewizji Polskiej nie będą się przyłączać Robert Biedroń, Nowoczesna, PSL.
Innego zdania jest Ryszard Petru, były lider Nowoczesnej, a obecnie szef partii Teraz!. - Jad sączący się z telewizji publicznej codziennie powoduje, że rośnie poziom nienawiści. Po poniedziałkowym materiale „Wiadomości” naturalną reakcją partii rządzącej powinno być odwołanie prezesa pana Kurskiego. A tak się nie stało - stwierdził w Sejmie. - Wszystkie partie opozycyjne, zarówno parlamentarne, jak i nieparlamentarne, powinny odmawiać udziału w programach publicystycznych w telewizji publicznej aż do odwołania prezesa TVP pana Jacka Kurskiego - ocenił Petru.
Również Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej, zadeklarowała, jej partia nie przyłączy się do bojkotowania Telewizji Polskiej. - Nie można rezygnować z udziału w programach na żywo, ponieważ, żeby wygrać wybory musimy dotrzeć do tych wyborców, dla których często jest to jedyna dostępna telewizja. Nie uważam, żeby bojkot TVP był skuteczny w wygrywaniu wyborów - powiedziała.
Lubnauer zwróciła uwagę, że TVP Info jest jedyną stacją informacyjną dla osób, które nie korzystają z płatnej telewizji. Stwierdziła, że to zarówno elektorat małomiasteczkowy i wiejski, jak też wielu mieszkańców większych miast. - Jestem przekonana, że wyborców trzeba szukać tam, gdzie się ich jeszcze nie ma, a nie tam, gdzie się ich już ma - stwierdziła.
We wtorek wieczorem i środę w programach publicystycznych Telewizji Polskiej pojawili się przedstawiciele PSL. Szef tej partii Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że nie przyłączy się ona do bojkotu Telewizji Polskiej.
- Będziemy uczestniczyć w programach TVP. W tej telewizji jest bardzo dużo kłamstw i manipulacji. Będziemy tam chodzić, by mówić prawdę. Inaczej Polacy jej po prostu nie usłyszą - powiedział Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej w Sejmie.
Daleko niepraktyczny krok
Ekspertów od komunikacji zapytaliśmy o to, czy decyzja PO o bojkocie TVP w roku wyborczym jest dobrym krokiem i jak tę decyzję należy interpretować. Wszyscy jednogłośnie przyznali, że taka decyzja przyniesie Platformie więcej szkody niż pożytku.
W ocenie Łukasza Kowalskiego, zastępcy dyrektora zarządzającego w agencji MSL Group decyzja Platformy Obywatelskiej o bojkocie TVP ma kilka wymiarów. Nasz rozmówca twierdzi, że w kontekście politycznym jest naturalnym następstwem zwierania szyków przez opozycję po morderstwie Pawła Adamowicza oraz konsekwencją związanego z tą tragedią powrotu koniunktury na aktywne piętnowanie mowy nienawiści. - Jest to kontynuacja ostrego kursu przeciw partii rządzącej, a także budowanie siebie jako anty-PIS. Jest to jednak ruch wyłącznie obliczony na podtrzymanie emocji własnego elektoratu. Jednocześnie jest to krok daleko niepraktyczny - uważa ekspert MSL Group.
Dodaje, że w Polsce opanowanej przez dwie przeciwstawne narracje, które równolegle opisują świat nie jest dla nikogo nowością, jak wygląda krajobraz mediowy. Twierdzi, że tego typu ruch mógłby zostać zastosowany praktycznie przy okazji każdego starcia między opozycją a partią rządzącą.
- Bojkotując TVP Platforma Obywatelska automatycznie odcina się od możliwości przekonania, a nawet prezentowania swojego stanowiska elektoratowi, do którego nie ma dostępu występując w mediach prywatnych. Nie będzie miała możliwości odpowiedzi na zarzuty czy supozycje prezentowane w programach informacyjnych czy publicystycznych tym samym pozbawiając się sama głosu. W obliczu nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego, w którym istotne będzie pokazanie sylwetek i charakteru kandydatów to duże utrudnienie - przestrzega nasz rozmówca.
Dodaje, że wprawdzie argumentować, że widzowie telewizji publicznej nie dadzą się przekonać wizji PO, jednak wyzwaniem dla polityków oraz istotą argumentowania jest przekonywanie nieprzekonanych, a nie zamykanie się wyłącznie na swoich wyborców. - W sytuacji, gdy politycy rządowi są obecni w mediach sobie nieprzychylnych powstaje dodatkowe wrażenie, że politycy Platformy po prostu nie poradzili sobie na światopoglądowym podwórku rywali – dodaje nasz rozmówca. Jako przykład wskazuje podobny manewr zastosowany ponad 10 lat temu przez PiS w stosunku do TVN i TVN24. Po kilku miesiącach stało się jasne, że takie działanie przyniosło jedynie zmniejszenie widoczności partii oraz możliwości prezentowania opinii.
Bojkot mediów jeszcze nikomu nie przyniósł korzyści
Marek Gieorgica, partner zarządzający Clear Communications Group przyznaje, że nie zna przykładu, który potwierdza, że bojkotowanie danego medium przez polityków przyniosło im istotne korzyści. Jego zdaniem jest to co najwyżej bardzo dobitna manifestacja i zwrócenie uwagi, ale także pozbawianie się możliwości ciągłej i bezpośredniej polemiki na antenach, oglądanych wciąż przez wielu ludzi.
- Moim zdaniem lepszą strategią byłoby dobre przygotowywanie się polityków do występów w telewizji - co generalnie powinno być zasadą dotyczącą występów w każdym programie. Niestety politycy często odwiedzają programy telewizyjne nieco z marszu, przez co trudno im czasem w odpowiedni sposób zaprezentować swoje zdanie oraz odnieść się do sposobu realizacji rozmów przez dziennikarzy. Unikanie rozmowy nie jest rozwiązaniem przynoszącym korzyści na dłuższą metę – szczególnie w roku wyborczym - podkreśla ekspert CCG. Jego zdaniem jedną z głównych kompetencji, jaką powinni cechować się politycy jest umiejętność prezentacji swoich poglądów oraz przekonywanie do nich odbiorców, nawet w niesprzyjających okolicznościach. To pokazuje wyborcom, że ktoś, kto zajmuje się zawodowo polityką poważnie podchodzi do swojej pracy.
Marek Gieorgica podkreśla też, że to czy na bojkocie TVP przez PO skorzystają inne partie opozycyjne zależy tylko od tego, czy ich przedstawiciele będą się dobrze przygotowywać do takich występów.
- Jak duże to ma znaczenie pokazuje przykład udziału Adriana Zandberga z Razem w debacie przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi - nieznany wówczas szerzej polityk przyćmił swoją narracją liderów innych partii i moim zdaniem wygrał całą debatę, a w konsekwencji - może nawet pozyskał większość wyborców która głosowała na jego partię w wyborach. Teraz przed podobną szansą, dzięki decyzji PO, staje Robert Biedroń i jeśli będzie dobrze przygotowany z pewnością może tę szansę dobrze wykorzystać - uważa Gieorgica.
Bojkot TVP przez PO to dowód bezsilności
Z kolei Adam Łaszyn, prezes agencji Alert Media Communiations w rozmowie z Wirtualnemedia.pl przyznaje wprost, że sam przestał korzystać z zaproszeń do programów publicystycznych TVP, bo – jak mówi - to co tam teraz wyprawiają jest grubo poniżej akceptowanej przez niego estetyki i poczucia przyzwoitości. - Powinienem więc rozumieć decyzję władz PO. I z etycznego oraz estetycznego punktu widzenia ją rozumiem. Ale jako komentator mogę sobie na takie omijanie TVP - jak towarzystwa, które mi nie odpowiada - pozwolić. Politycy są jednak w innej roli i pozycji. To właśnie ich zadaniem jest tłumaczyć nieprzekonanym, jakie są ich racje, argumenty. Oczywiście, że to niesłychanie trudne w TVP, a nawet często niewykonalne przy niespotykanym dotąd w Polsce poziomie manipulacji realizowanym w tym medium niegdyś publicznym. Niemniej - choćby z obrzydzeniem - politycy opozycji powinni podejmować się zadań trudnych i mówić do całego kraju wszędzie tam, gdzie jest szeroka (nomen omen) platforma komunikacji. A jeśli są manipulowani - protestować, tworzyć (skuteczną!) komunikację, która nazywa i obnaża te manipulacje. Bojkot to jest jakiś pomysł na to, ale mam spore wątpliwości, czy to pomysł dobry i czy nie wynika z braku innych, wymagających większej inwencji. Jest trochę przyznaniem się do bezsilności – podkreśla nasz rozmówca.
Podobnie jak Łukasz Kowalski z MSL Group przypomina czasy, gdy PiS bojkotował TVN.
- Teraz mamy jednak inną sytuację. TVN to prywatna stacja i może (w ramach prawa) puszczać co chce - o tym, czy to ma ekonomiczny i społeczny sens decyduje widz, a więc oglądalność. I tu się TVN z PiSem lub bez PiSu znakomicie weryfikuje. Rynkowo i społecznie. Natomiast TVP to coś innego. Uczciwy dostęp to telewizji, która według obowiązującego ustawodawstwa wciąż jest telewizją publiczną, to prawo opozycji. Można i należy egzekwowania tego prawa domagać się. Publiczna telewizja jest naszym wspólnym dobrem i nie można tego oddać którejkolwiek ze stron walkowerem. Dla porównania - wydaje się oczywiste, że nie można tymże walkowerem oddać np. mównicy w Sejmie, nawet jeśli rządzący tą mównicą robią co chcą i mają za nic dobre obyczaje parlamentaryzmu często zachowując się dalece nieparlamentarnie. Dobrowolne oddawanie dostępu do widza telewizji publicznej to oddawanie części państwa tej drugiej stronie. Jakakolwiek by była - twierdzi Adam Łaszyn.
Bojkot Telewizji Polskiej nie zmieni zasięgu komunikacji PO
Dla Grzegorza Millera, właściciela agencji MillerMedia, zachowanie PO wpisuje się w konflikt "plemion" i nie ma, jego zdaniem, żadnego związku z tym, co podaje TVP.
- Był to pretekst i część walki wyborczej. Wydaje mi się, że nie wpłynie to na zasięg komunikacji PO - po prostu częściej będą się pojawiać w stacjach konkurencyjnych, które oglądają ich wyborcy. Natomiast to świetna informacja dla mniejszych partii i "planktonu politycznego", którzy dla przeciwwagi dla PiS będą zapraszani do studia. Z tego też powodu ani Kukiz, ani Robert Biedroń nie poparli bojkotu PO. Czy jednak ten bojkot zmieni układ sił? Jeżeli, to tylko w grupie partii, balansujących granicy na progu wyborczym, które sobie nawzajem będą wyrywać elektorat, niegłosujący na dwie największe partie - uważa Miller.
W podobnym tonie wypowiada się Szymon Sikorski, CEO agencji Publicon. Nie sądzi, by bojkotem PO mogła coś stracić w kontekście sondaży. Uważa, że to kolejny krok w zaostrzaniu dyskursu - bo widzowie stacji telewizyjnych odcięci "na amen" zostaną od drugiej strony, co - jakkolwiek górnolotnie mogłoby to zabrzmieć - wpłynie negatywnie na kondycję społeczeństwa i demokracji. - Ale wszyscy wiemy, że nie o to chodzi w wojence partyjnej. Nie sądzę też być Robert Biedroń był atrakcyjną ofertą dla widzów "Wiadomości" - zyskać może jedynie w ujęciu ciekawego "kolorytu", co w przypadku jego ruchu, partii i ludzi, jest ważne. Szczególnie, jeżeli miałby runąć, lub się ukruszyć, dwupartyjny system – komentuje nasz rozmówca.
Zamiast bojkotować, lepiej wysłać do TVP mądrych ludzi
Piotr Czarnowski, prezes First PR w kontekście bojkotu TVP przez PO zwraca uwagę na to, że podział społeczeństwa i podział mediów są identyczne i oba są bardzo silne. To oznacza, że ludzie oglądający TVP, jakieś 2,8 miliona, zapewne nie korzystają z innych mediów, a ci, którzy konsumują inne media nie oglądają TVP.
- Mamy do czynienia z dwoma hermetycznymi obszarami, które nie przystają do siebie. Bojkotowanie któregokolwiek z tych obszarów powoduje utratę łączności z jego publicznością i może być uzasadnione tylko wtedy, kiedy rezygnuje się z dotarcia do tej publiczności. Może właśnie taki jest zamiar PO, nie wiem i sądzę że oni sami tego nie wiedzą. Na zdrowy rozsądek, lepiej by było nie bojkotować tylko wysyłać do TVP mądrych ludzi, którzy będą potrafili postawić fakty przeciwko propagandzie. W tle mamy ciekawe zjawisko - na świecie media żyją dzięki swoim odbiorcom, w Polsce wiele żyje tylko dzięki polityce i to powoduje, że reakcje rynkowe nie są normalne - zwraca uwagę Czarnowski.
Dołącz do dyskusji: Bojkotując TVP Platforma Obywatelska odcina się od elektoratu, do którego nie ma łatwego dotarcia
Ciekawe, kto zaproponował taką uchwałę?