Trump i Biden debatowali w CNN. Panika u Demokratów
Wojna na Ukrainie i pozycja Ameryki w świecie były głównymi tematami pierwszej debaty kandydatów na prezydenta USA Joe Bidena i Donalda Trumpa w Atlancie. Rozmowa była często jednak chaotyczna i pełna wymian osobistych zniewag. Komentatorzy CNN zgodnie ocenili występ Bidena jako "katastrofalny".
Podczas 90-minutowej rozmowy kandydaci spierali się m.in. na tematy aborcji, inflacji, polityki zagranicznej. Obaj często jednak zbaczali z tematów, skakali z wątku na wątek ciągu jednej wypowiedzi i wymieniali często ostre oskarżenia i inwektywy.
Jednym z najczęściej przewijających się wątków debaty była pozycja Ameryki na świecie oraz wojna na Ukrainie. Były prezydent Donald Trump wielokrotnie powtarzał, że do rosyjskiej inwazji na pełną skalę nigdy by nie doszło, gdyby nadal był u władzy, bo Putin "wiedział, żeby z nim nie pogrywać". Twierdził, że Ameryka jest "pośmiewiskiem" dla reszty świata i "upadającym krajem", przywódcy tacy jak Xi Jinping, Kim Dzong Un i Władimir Putin nie boją się Bidena, a Putin zdecydował się na inwazję widząc słabość Ameryki po wycofaniu wojsk z Afganistanu.
"Jego (Bidena) polityka jest zła, jego polityka militarna jest szalona. Z nim te wojny nigdy się nie skończą. On nas zaprowadzi do III wojny światowej, a jesteśmy bliżej III wojny światowej niż ktokolwiek sobie wyobraża" - powiedział Trump. Stwierdził też, że "Putin odebrał ziemię Bushowi, Obamie i Bidenowi" - odnosząc się do wojny w Gruzji, zajęcia Krymu i ostatniej inwazji - ale nie zrobił nic za jego kadencji, bo "wiedział, że nie może sobie pogrywać".
Biden i Trump o wojnie na Ukrainie
Dodał, że polityka Joe Bidena doprowadziła do "takiej złej pozycji z Ukrainą i Rosją", bo Ukraina nie wygrywa wojny i "kończą jej się żołnierze". Choć ocenił, że warunki stawiane przez Putina dla zakończenia wojny nie są do przyjęcia, to zapowiedział, że doprowadzi do zakończenia konfliktu zanim jeszcze obejmie władzę.
Narzekał też na koszt wsparcia Ukrainy, nazywając przy tym prezydenta Zełenskiego "najlepszym sprzedawcą w historii". - On (Biden) dał im 200 miliardów. To dużo pieniędzy (...) Mówię tylko, że to pieniądze, których nie powinniśmy byli wydawać - stwierdził. Dodał też, że Amerykę dzieli od Europy Ocean i to Europa powinna ponieść główny ciężar wsparcia Ukrainy, mylnie twierdząc, że to USA ponoszą zdecydowanie większy ciężar finansowy.
Po raz kolejny wspomniał też opowiadaną wcześniej anegdotę z jednego z "tajnych" spotkań przywódców NATO, kiedy pytany przez jednego z liderów, czy obroni niepłacących wystarczająco na swoją obronność sojuszników, odpowiedział przecząco.
- I wiecie co się stało? Miliony i miliardy dolarów zaczęły spływać w kolejnych miesiącach - powiedział Trump. Biden twierdził z kolei, że Ameryka ma silną pozycję i "najsilniejsze wojsko w historii świata" i "wszyscy wiedzą, by z nami nie zadzierać".
Obok tematu wojny w Ukrainie, kandydaci spierali się m.in. na temat inflacji, aborcji, czy podatków, jednak odpowiadając na te pytania często wdawali się w dygresje. Biden ocenił, że wciąż podwyższony poziom inflacji to pokłosie "zdziesiątkowanej" gospodarki pozostawionej mu przez Trumpa i jego podejścia do pandemii. Trump twierdził, że gospodarka pod jego rządami była "najlepsza w historii kraju".
Były prezydent poświęcił też wiele czasu na krytykę polityki imigracyjnej Bidena, twierdząc, że prezydent pozwala na "wpuszczanie milionów ludzi z więzień i przytułków dla obłąkanych", a nielegalni imigranci gwałcą i zabijają kobiety. Biden wskazywał na swoje próby ponadpartyjnych reform wprowadzających restrykcje na granicy, które zostałyby zniweczone przez Trumpa.
Zarzuty dot. życia prywatnego Trumpa i Bidena
Obaj kandydaci wdawali się też w wymianę osobistych zniewag. Biden wspomniał o skazaniu Trumpa w sprawie karnej, dotyczącej zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels i o uznaniu przez sąd, że molestował seksualnie publicystkę E. Jean Carroll. Nazywał Trumpa "skazanym przestępcą", "mazgajem" i osobą o "moralności bezpańskiego kota".
Trump wytknął, że przestępcą jest też syn Bidena, Hunter, skazany za nielegalne posiadanie broni. Twierdził też, że Biden "nie wie co się wokół niego dzieje". Obaj wdali się też w sprzeczkę o tym, kto lepiej gra w golfa.
Przed debatą głównym tematem dyskusji był wiek obu uczestników, najstarszych kandydatów na prezydenta w historii USA. Jak komentowali publicyści telewizji CNN, która organizowała widowisko, obaw o swoje zdolności do sprawowania urzędu z pewnością nie uśmierzył Biden, który rozpoczął pojedynek zachrypnięty, mówiąc cicho i czasem plącząc się w słowach i nie wykorzystując całego dostępnego czasu. Sama wiceprezydent Kamala Harris przyznała w wywiadzie po debacie, że była ona "słabym początkiem". Komentatorzy CNN uznali występ Bidena za "katastrofalny".
Wypowiedzi Trumpa również były często chaotyczne i niejasne, lecz kandydat Republikanów był bardziej energiczny i pewny siebie. Nie dał jednak jasnej odpowiedzi na jedno z kluczowych pytań: czy zaakceptuje wyniki wyborów niezależnie od rezultatu.
- Jeśli to będą uczciwe i legalne i dobre wybory, absolutnie - powiedział Trump. Dodał jednak, że chętnie zaakceptowałby wyniki poprzednich wyborów, ale "oszustwa i wszystko inne było niedorzeczne"
Debata game changerem na korzyść Trumpa?
Po występie prezydenta USA Joe Bidena w czwartkowej debacie w obozie Demokratów zapanowała "agresywna panika", a działacze partii rozważają, czy nie zwrócić się do prezydenta o wycofanie z wyścigu wyborczego - podała w czwartek telewizja CNN i inne media. Doniesienia te potwierdza też źródło PAP w partii.
Jak powiedział na antenie CNN dziennikarz stacji John King, czwartkowa debata była "game changerem w tym sensie, że panuje głęboka, szeroka i bardzo agresywna panika wewnątrz Partii Demokratycznej".
- Zaczęła się ona od pierwszych minut debaty i jest kontynuowana. Dotyczy partyjnych strategów, dotyczy oficjeli, dotyczy sponsorów. Rozmawiają oni teraz o występie prezydenta, który uważają za żałosny (...) i rozmawiają o tym, co powinni z tym zrobić. Niektóre z tych rozmów mówią o tym, czy powinni pójść do Białego Domu i poprosić prezydenta o wycofanie się - relacjonował King.
Inni reporterzy stacji donosili o "pełnej panice" w obozie prezydenta, a jego występ krytykowali przychylni mu komentatorzy, którzy zwracali uwagę na zachrypnięty głos Bidena, plątanie się w słowach i niewykorzystywanie okazji do jasnego zaprezentowania swoich poglądów.
"To było bolesne. Kocham Joe Bidena, pracowałem dla niego (...) Ale on stał dziś przed sprawdzianem, by odnowić zaufanie kraju i elektoratu i tego nie zrobił. I myślę, że wielu ludzi będzie chciało, by podjął się innego kursu. Wciąż jesteśmy daleko od konwencji i wciąż jest czas, by partia wymyśliła inną drogę naprzód" - powiedział publicysta i działacz Van Jones.
Komentująca debatę wiceprezydent Kamala Harris przyznała, że prezydent miał "słaby początek" i że "nikt nie zamierza tego podważać", lecz dodała, że miał dobry finisz.
Podobne opinie Demokratów cytował m.in. portal The Hill. "To jest rzeczywisty koszmar. Nie wierzę w to, co oglądam. Oglądam, jak przegrywamy te wybory w zwolnionym tempie" - powiedział serwisowi jeden z sojuszników Bidena.
W tym samym tonie debatę skomentował działacz Demokratów w Kongresie, który nazwał występ Bidena "bolesnym". "Może przyszedł czas, by wywrócić stolik" - powiedział, sugerując zmianę kandydata partii przed sierpniową konwencją nominacyjną w Chicago.
Dołącz do dyskusji: Trump i Biden debatowali w CNN. Panika u Demokratów