Inflacja lubi się powtarzać
Rośnie indeks cen żywności liczony przez FAO, w górę idzie wskaźnik cen surowców. Za nimi podąża inflacja. Na razie nie wygląda groźnie, ale w połączeniu z gasnącym wzrostem gospodarczym może stanowić niebezpieczną mieszankę.
Niedawno działająca w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych agenda do spraw wyżywienia i rolnictwa (FAO) alarmowała, że liczony przez nią wskaźnik cen żywności osiągnął poziom, przy którym poprzednio doszło do wybuchu społecznego niezadowolenia w Afryce i na Bliskim Wschodzie. W lipcu 2012 roku notowania pszenicy i kukurydzy pokonały poprzedni rekord z 2011 roku. Ceny soi dokonały tego już w maju, a we wrześniu były wyższe niż w 2011 roku o ponad 40 proc. Giełdowej hossie nie poddały się jedynie ryż i cukier, ale to wcale nie oznacza, że konsumenci płacą za te produkty mniej niż poprzednio. Obecny silny wzrost cen zbóż to przede wszystkim skutek niesprzyjających warunków atmosferycznych na terenach ich upraw, jest więc szansa, że sytuacja ulegnie poprawie. Ale w najlepszym razie nastąpi to nie wcześniej niż w przyszłym roku. Do tego czasu inflacja będzie się miała czym pożywić. Tym bardziej, że notowania zbóż wpływają silnie na ceny wielu innych produktów żywnościowych.
Podobne tendencje panują na rynkach pozostałych surowców. Uwzględniający ich ceny indeks CRB, w maju zakończył trwającą prawie 12 miesięcy zniżkę i zaczął dynamicznie piąć się w górę. Początkowo ruch ten napędzały głównie surowce rolne. Od drugiej połowy roku rolę tę przejmują surowce przemysłowe. W przypadku tych ostatnich zwyżkowy trend nie ma nic wspólnego z fundamentami gospodarczymi. Szczególnie silne w pierwszej części roku obawy przed kolejną fazą globalnego spowolnienia nie tylko skutecznie hamowały wzrost cen, ale wręcz były powodem spadków na wielu rynkach. Najlepszą ilustracją tego zjawiska był spadek notowań ropy naftowej ze 125 do 90 dolarów za baryłkę, czyli o 28 proc. w okresie od marca do końca czerwca 2012 roku. Ten mini krach ropa odrobiła bardzo szybko, powracając już w połowie lipca do ponad 100 dolarów za baryłkę i mimo widocznej recesji w Europie oraz spowolnienia w Chinach i Stanach Zjednoczonych, trzyma się od sierpnia na wysokim poziomie w okolicach 110-115 dolarów za baryłkę. Podobnie działo się na rynku miedzi, choć w tym przypadku dynamika zmian była nieco mniejsza. Powodem silnych wzrostów cen surowców przemysłowych są działania banków centralnych, a w szczególności rozpoczęcie przez Fed trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej.
Nakładające się na siebie tendencje na rynkach surowców rolnych i przemysłowych, prowadzą do nasilenia się zjawisk inflacyjnych. Wskaźnik cen konsumentów w strefie euro jest na najlepszej drodze do osiągnięcia poziomu z wiosny 2011 roku, gdy sięgał 2,7-2,8 proc. Brakuje mu do tego zaledwie 0,1-0,2 punktu procentowego. Znacznie lepiej wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie sięgająca 1,7 proc. inflacja na poziomie cen konsumentów jest o ponad połowę niższa niż przed rokiem. I tam jednak tendencja zwyżkowa jest zauważalna. Wkrótce może ona jeszcze bardziej przyspieszyć, bowiem w ostatnich miesiącach mocno w górę idzie inflacja na poziomie cen producentów.
Trudno się spodziewać, by już widoczne spowolnienie gospodarcze mogło „samoczynnie” doprowadzić do spadku inflacji. Z drugiej zaś strony nie ma szans na zmianę luźnej polityki głównych banków centralnych świata. Coraz bardziej prawdopodobny jest więc scenariusz, w którym wysoka inflacja idzie w parze ze spowolnieniem gospodarczym.
Roman Przasnyski, Open Finance
Dołącz do dyskusji: Inflacja lubi się powtarzać