W Internecie zawrzało – 9 lutego za pomocą wywiadu okładkowego w magazynie Replika, Jakub B. Bączek ogłosił: „Jestem gejem”. Informacja pojawiła się we wszystkich największych portalach plotkarskich. Rozdzwoniły się telefony, ale trener mentalny odmawiał komentarza. 15 lutego po raz pierwszy omówił wydarzenia minionego tygodnia podczas wizyty w Dzień Dobry TVN – padły pytania o przemoc, szacunek i reakcje. Bączek mówił również o strachu, miłości i czy coming outy są w ogóle potrzebne…
W poście, który pojawił się o 8 rano 9 lutego na Facebooku oraz Instagramie najsłynniejszego trenera mentalnego w Polsce, pojawiła się przełomowa zarówno dla obserwujących jak i dla samego autora, deklaracja:
JESTEM GEJEM!
W formie grafiki do posta pojawiła się okładka magazynu Replika, dla którego Jakub B. Bączek udzielił wywiadu w tej sprawie, tłumacząc czemu zdecydował na coming out tak późno, opowiadając o swojej drodze do samoświadomości i dzieląc się wieloma intymnymi sprawami na temat związków i rodziny, o których nigdy wcześniej nie mówił.
Pod postem zaczęły pojawiać się setki komentarzy i tysiące reakcji. Jaki był ich wydźwięk?
„95% komentarzy, których pojawiły się dosłownie tysiące, to treści wspierające, za które też jestem ogromnie wdzięczny. Zaledwie może 5% stanowiły teksty typowo hejterskie w rodzaju: „zboczeniec” czy „pójdziesz do piekła”. Pojawiły się również gratulacje za odwagę”. – mówił podczas wywiadu na kanapie DDTVN Jakub B. Bączek.
Dziennikarka spytała, czy takie ujęcie sprawy nie jest dla Bączka irytujące: „Bo przecież przyznawać się możemy do winy. Gratulowanie odwagi sugeruje, że zrobiliśmy coś złego, ryzykownego albo dziwnego”.
„Zazwyczaj jest to mówione z troską – to chcę podkreślić. Ale pewnie wielu z nas sobie nie zdaje sprawy, że to jest, niestety i mimo wszystko, jakiś rodzaj przemocy kulturowej, ponieważ mówi się to z jakiegoś takiego poziomu wyższości… – odpowiedział Bączek. – My geje i często też lesbijki, po prostu osoby LGBT+, mamy takie poczucie, zwłaszcza w młodości, że jesteśmy wybrakowani. Często dwa razy mocniej pracujemy, żeby uwierzyć w swoją wartość. I teraz kiedy ktoś mówi: „gratuluję ci odwagi”, ja to rozumiem i czuję, że tam jest troska po drugiej stronie, ale JEST to rodzaj nieuświadomionej przemocy kulturowej, bo to trochę tak jakbyśmy powiedzieli: „No, witamy w świecie normalnych.” My się boimy. To też chcę podkreślić, że tam jest prawdziwy lęk, zanim taka okładka Repliki się ukaże z moją twarzą, z moim wizerunkiem. To jest lęk. Gdyby to wiedzieli ci, którzy mnie krytykują, to być może trochę mieliby takiej empatii w sobie, że ten facet też potrzebował pewnie nie przespać paru nocy. Pewnie myślał o decyzji: „robię to, nie robię, robię to, nie robię” i ona się zmieniała. No i łatwo im na przykład powiedzieć: „co mnie to interesuje, z kim chodzisz do łóżka”. Ale już nie patrzą na szerszy obraz, że dla tego człowieka to mogła być przełomowa decyzja całego jego życia.”
Na pytanie, czy coming out jest potrzebny i jakie ma podejście do komentarzy w rodzaju „kogo to obchodzi”, Jakub B. Bączek odpowiedział:
„Są potrzebne, niestety. Są potrzebne dlatego, że one się trochę wyłamują z tej tak zwanej hetero normatywnej rzeczywistości, bo w pewnym sensie osoby heteroseksualne swoich coming outów dokonują na co dzień, chwytając się za rękę jako małżeństwo, odprowadzając na zmianę do przedszkola córkę czy syna. Hetero cały czas pokazują, że są heteroseksualni. My tego nie robimy – my geje i lesbijki, my osoby biseksualne i tak dalej – bo się często boimy oceny. Boimy się, że tutaj z przejścia podziemnego w Warszawie wyjdzie jakiś podchmielony typek i w jakiś sposób to skomentuje, co nas zaboli. I nawet jeśli czasami mówimy sami sobie i innym, że ja się tym nie przejmuję, że ktoś na przykład użyje w moją stronę i w stronę mojego partnera słowa „pedał”, to jednak usłyszenie takiego słowa przy osobie, którą się kocha, za którą by się skoczyło w ogień, którą chce się chronić za wszelką cenę, łamie serce. Więc zgadzam się, że wolałbym żyć w takim świecie, gdzie ten coming out byłby zupełnie niepotrzebny, bo byłoby to tak jak rozmowa o zakupach. Ale jest potrzebny i pomimo dużego stresu, jednak postanowiłem to zrobić.”
„Byłem przerażony i nie spałem w nocy”
Trener mentalny sportowców otworzył się również, mówiąc o swoich emocjach w związku z coming outem oraz wystąpieniem w DDTVN. Na pytanie prowadzącej, czy jest zdenerwowany odpowiedział:
„Dzisiaj jestem trochę zdenerwowany, bo to jest pierwszy mój wywiad w Dzień Dobry TVN, gdzie nie zajmuję się jakimś merytorycznym tematem. Mówiłem tutaj dużo o psychologii i socjologii, byłem już u was na tej kanapie wielokrotnie, ale jak sobie pomyślałem wczoraj, że teraz pójdę w temacie Kuby Bączka i jego seksualności… Byłem przerażony i wczoraj nie spałem zbyt dużo…”
Dlaczego tak późno?
Decyzja o coming oucie nie zawsze jest decyzją wyłącznie indywidualną. Jakub B. Bączek odpowiedział szczerze podczas wywiadu, że jednym z czynników, powstrzymujących go tak długo był szacunek do decyzji jego długoletniego partnera. Wówczas coming out byłby „wyoutowaniem” nie tylko samego siebie, ale i drugiej osoby. Ponownie padło słowo przemoc:
„To jest przemoc (coming out wbrew drugiej osobie – dopisek redakcji), bo dla tego człowieka to może być jakiś dramat życiowy. Być może bałby się po tym wyjść na ulicę – bo i tak bywa w Polsce. My sobie tutaj rozmawiamy w redakcji i w środowisku liberalnym, wspierającym. Pewne rzeczy rozumiemy i dla nas niektóre sprawy to wręcz absurd, żeby je komentować. Ale nie wszędzie to tak wygląda. Są inne telewizje, czasopisma, stacje czy strony. I wielu ludzi, nawet tu w Warszawie, w wielkich aglomeracjach, którzy będą atakować i uważać to za odpowiednie, bo na tysiąc moich innych cech, mam jedną, która sprawia, że nie podoba mi się kobieta tylko inny facet.”
Powody były również inne. Specyficzne środowisko, jakie tworzą sportowcy czy biznesmeni, ale i przepracowywanie dzieciństwa, do czego Bączek przyznaje się na łamach Repliki. Jakie będą długofalowe skutki coming outu? Już teraz pojawiło się wiele nowych możliwości, ale i wygasło kilka prominentnych dla Bączka współprac. Skutki decyzji trener mentalny będzie mógł zapewne dokładnie określić dopiero w perspektywie kilku miesięcy…