Blogerzy bronią pomysłu Orange na reklamę ze skradzionym telefonem
Autorzy znanych blogów nie widzą niczego złego w reklamie promującej Orange Cloud z udziałem Maffashion. Dla Wirtualnemedia.pl komentują Tomek Tomczyk, Artur Kurasiński i Michał Górecki.
Tomek Tomczyk, „Kominek”
Pamiętacie kampanię z Topą, który udawał, że jest pijany/naćpany, wszystkie portale to podchwyciły, a po jakimś czasie okazało się, że to była wielka ściema, bo chodziło o "reklamę" akcji informacyjnej dotyczącej autyzmu? To było dobre, bo miało służyć dobrej sprawie. Rzecz w tym, że zarabianie kasy też jest dobrą sprawą, dlatego nie widzę nic złego w kampanii Orange z Maffashion. Bloger w kampaniach reklamowych także jest aktorem. Złe byłoby, gdybyśmy robili w ch... czytelników na co dzień. Złe byłoby, gdybyśmy przestali oznaczać materiały reklamowe. Złe byłoby, gdyby okazało się, że Orange kogoś skrzywdziło. Tak jednak nie jest.
Zgadzam się, że pojechali po bandzie, ale do jasnej cholery, ja chcę mieć przyjemność oglądania reklam, w których przekracza się granice!
Jeśli ktoś z akcji Orange wyciąga wnioski o upadku wiarygodności blogerów, to mogę tylko uśmiechnąć się z politowaniem, a Maffashion pogratulować wzięcia udziału w dwóch najgłośniejszych kampaniach blogowych w tym roku. Poza tym aktorsko wypadła świetnie. Trochę wyjdzie z Orange poobijana, ale to nie jest ani mój problem, ani wasz. Ja też dałem się nabrać, ale w przeciwieństwie do wielu malkontentów moje życie jest zbyt piękne, abym poczuł się urażony, oszukany i wpędzony w stan depresyjny.
A już ocenianie całej blogosfery przez pryzmat tej akcji, mógłbym porównać tylko do oceniania całości środowiska dziennikarskiego przez pryzmat paru prawicowych oszołomów od smoleńskich spisków.
Michał Górecki, autor bloga „Świat w Goobiektywie”
Tradycyjnie już nie będę wypowiadał się o stronie marketingowej tej kampanii, bez znajomości briefu i założeń. Muszę jednak zauważyć, że krytycznie podchodzą do niej głównie osoby które mogłyby być rodzicami, jak nie dziadkami domniemanej grupy docelowej Spytałem za to o nią kilku ludzi którym bliżej do roczniak 95 niż 75 i usłyszałem, że "świetna wkrętka". I właśnie o różnicę między prankiem/wkrętką, a kłamstwem tutaj chodzi. Ja na pewno to rozróżniam i dla mnie to kłamstwem nie jest zupełnie. Rozumiem, że takie zachowanie może w teorii doprowadzić do spadku zaufania, ale to jest straszne wyolbrzymianie, to tak jakby mówić, że straciłem zaufanie do Taty, bo nie raz urządzał mi różne żartobliwe "wkrętki" gdy byłem mały. W końcu nas wszystkich okłamali rodzice, jeśli chodzi o Świętego Mikołaja!
Z tego co wiem, fani Julii zareagowali w większości pozytywnie i to o ich opinię, a nie opinię „dziadków“ tu chodziło. Zresztą nie oszukujmy się, dla tych krzyczących, że „oszustwo“ pewnie autorytetem nie była, spora część tych osób pewnie wcześniej „toczyła bekę z szafiarek“ dla podbudowania własnego poczucia wyższości, więc nie wiem skąd nagle mowa o utracie autorytetu
A już najbardziej śmieszy mnie fakt, że taka planowa i jasno odkryta „wkrętka“ nazywana jest kłamstwem, podczas gdy jesteśmy otoczeni prawdziwym kłamstwem w reklamie. Slogany które kłamią ("bez limitu", "za darmo“) opatrzone gwiazdkami, czy też gwiazdy dużego i małego ekranu mówiące że dany produkt jest najlepszy, choć wszyscy doskonale wiemy, że wcale nie dlatego, że tak sądzą, tylko dlatego że dostali sporo pieniędzy, by tak mówić. To jest prawdziwe kłamstwo moim zdaniem, a nie dowcip - który jak to dowcip, wcale nie musi do wszystkich trafiać. Pies Wardęgi też nie jest pająkiem, a inni pranksterzy zaliczają miliony odsłon na YouTube i nikt nie nazywa ich kłamcami. Teraz ta konwencja dotarła do reklamy.
Artur Kurasiński, autor bloga „AK74”
Kampania Orange w której wzięła udział blogerka modowa nie oburza mnie pod kątem koncepcji (było już kilka podobnych kampanii, nawet o wiele bardziej hardkorowych). Maffashion jest bardzo rozpoznawalną twarzą polskiej blogosfery, która brała już udział w innej głośnej kampanii w tym roku.
Lekkie zdziwienie budzi u mnie natomiast kwestia powiązania promocji usługi cloud-computingu (u podstaw której zawsze leżały problemy bezpieczeństwa danych i ich prywatności) z kampanią w której wiodącym elementem jest kradzież telefonu.
W dobie wycieku zdjęć gwiazd, ujawniania co chwilę wrażliwych danych różnych podmiotów stworzenie kampanii „hej kochane, tak naprawdę nie ukradli mi telefonu tylko to była kampania promocyjna” jest mało empatyczne.
Poprzednia 1 2
Dołącz do dyskusji: Blogerzy bronią pomysłu Orange na reklamę ze skradzionym telefonem