Media krytykują PO na jej własną prośbę? (opinie)
- Premier Tusk dołącza do polskich polityków, którzy uważają, że „zwracać uwagę to my, ale nie nam”. To ślepa uliczka - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jarosław Kuźniar, dziennikarz TVN24. „Żadna władza nie miała tak dużych ambicji, by sterować i manipulować mediami, jak PO” - stwierdza z kolei Michał Karnowski, publicysta „Sieci”.
Chodzi o ubiegłotygodniowy wywiad, w którym Premier Donald Tusk powiedział „Gazecie Wyborczej”, że „takiego łomotu, jaki dostaje Platforma Obywatelska od mediów, nikt nigdy nie dostawał”. - Zaskakuje mnie powszechna gotowość dyskredytowania jedynej siły, która umiejętnie powstrzymuje radykałów. Media w Polsce są głęboko podzielone. Dla prawicowych Kaczyński - co oczywiste - jest bóstwem, a Tusk łobuzem. Dla pozostałych łobuzem jest i Kaczyński, i Tusk - mówił Premier. Sprawę skomentowała na łamach „GW” Katarzyna Kolenda-Zaleska, która stwierdziła m.in., że równie ciężko miały rządy Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Millera, a za ich czasów w mediach istniała równowaga, której teraz brakuje (więcej na ten temat).
Jarosław Kuźniar, dziennikarz TVN24 uważa, że Premier nie ma racji w kwestii stosunku mediów do PO. - Skoro Donald Tusk chce się licytować - niech spojrzy na Kaczyńskiego, on też ma kłopot z siadaniem. Obaj na własną prośbę. Media (pomijam narzędzia systemu a la „Gazeta Polska Codziennie” i wszelkie rybackie wcielenia Karnowskich, którzy Kaczyńskiemu zawsze rozwiną czerwony dywan) są od patrzenia na ręce, a nie dołączania do braw - stwierdza w rozmowie z nami Jarosław Kuźniar.
- Platforma Obywatelska nie robi ostatnio nic, co zasługiwałoby na pochwałę. Od cygar, sukienek po OFE. Budżet Unii Europejskiej to za mało, żeby przykryć błędy krajowe. W ramach łomotu puenta: premier Tusk dołącza do zbyt dużej grupy polskich polityków, którzy uważają, że zwracać uwagę to my, ale nie nam. To ślepa uliczka - mówi dziennikarz TVN24.
Michał Karnowski stwierdza z kolei, że -p jego zdaniem - żaden rząd nie był przez media tak głaskany, a żadna władza nie miała tak dużych ambicji, by mediami sterować i manipulować, jak gabinet Donalda Tuska. - Oczywiście, sterować i manipulować nie wszystkimi mediami, ale większością już tak. Niestety, długo udawało się jej to z sukcesem. Było dokładnie tak, jak w znanym dowcipie o naradzie w TVN po wyborach w roku 2007. Według anegdoty szefostwo po zwycięstwie PO przekazało tam następujące wytyczne: „Przez ostatnie lata zajmowaliśmy się władzą, teraz będziemy krytykowali opozycję” - powiedział nam Michał Karnowski.
- Teraz trochę się zmienia (choć w TVN akurat nie), bo notowania rządu i Donalda Tuska spadły tak nisko, iż media chcące utrzymać choć minimalną więź z odbiorcą, muszą nieco dywersyfikować przekaz. Daleko jednak do elementarnej w demokracji równowagi. Rząd czasem oberwie piórkiem, ale opozycja nadal obrywa pałką. Weźmy przykłady z ostatnich dni. TVN i „Wyborcza” potrafią zorganizować atak na opozycję z byle powodu, choćby zapowiedzi Kaczyńskiego, iż chciałby zmiany konstytucji, a taka prowokacja ze służbami specjalnymi w tle, jak wypuszczenie taśm w końcówce kampanii w Elblągu, przechodzi bez echa. Co by się działo, jak wałkowano by temat, gdyby taśmy wypuściło PiS - pyta publicysta „Sieci”.
- Nie wiem zatem, skąd wrażenie pana Tuska, iż jest atakowany. Może oczekuje jeszcze więcej? Chciałby, by dziennikarze nie tylko usprawiedliwiali bałagan, np. śmieciowy, ale po prostu o nim nie wspominali? Oczekuje, by nadal opierać się wyłącznie na jego deklaracjach, a nie czynach? Swoją drogą to ostatnie stosowano przez lata. Czołówkami gazet zapowiadającymi, co to rząd nie zrobi, komu nie da laptopów, a komu przedszkoli, można by wytyczyć drogę na księżyc. Rzadko dziennikarze szli potem za tematami i sprawdzali, co naprawdę zrealizowano. Częściej można było odnieść wrażenie, że to rzecznik rządu redaguje gazety, a partyjne przekazy dnia wędrują także do niektórych dziennikarzy. Więc może to jest odpowiedź? Nawet trochę krytycyzmu, choć zazwyczaj połączonego ze straszeniem opozycją, jawi się Platformie jako wielki atak. Prawda jest taka, że gdyby media potraktowały tę ekipę tak, jak traktowały ekipę PiS, nie przetrwałaby pół roku - uważa Michał Karnowski.
- Same media prorządowe wychodzą z epoki rządów Tuska z dużymi problemami. Te opozycyjne musiały działać w skrajnie trudnych warunkach i zbudowały bardzo tanie struktury i redakcje. Dziś zbierają tego owoce. Są sprawniejsze, nowocześniejsze, a ich utrzymanie wielokrotnie tańsze. Te popierające Platformę na kryzys sprzedażowy i reklamowy odpowiedziały nie modernizacją, ale zwiększeniem transferów ze sfery publicznej. Dziś doszło to już do absurdu - we wtorkowej „Gazecie Wyborczej” są dziesiątki ogłoszeń publicznych i ani jedna komercyjna. Co się stanie, gdy ten strumień setek milionów złotych wyschnie? Czy „Gazeta Wyborcza” wtedy przetrwa? I czy takie uzależnienie pozwala na jakąkolwiek niezależność - zastanawia się Michał Karnowski.
- Jeszcze innym tematem są media publiczne, które chwilami nie potrafiły zachować nawet pozorów równowagi. Ich upublicznienie jest dziś, po wywalczeniu koncesji dla TV Trwam, najpilniejszym zadaniem - stwierdza Karnowski.
Dołącz do dyskusji: Media krytykują PO na jej własną prośbę? (opinie)
Jednego zdania nie potrafi wypowiedzieć aby nie dowalić Kaczorowi.
Żenada